piątek, 8 marca 2024

Od Mikleo CD Soreya

Nie skomentowałem jego słów. Wiedząc, że to nie ma najmniejszego sensu, nawet jeśli mu powiem, że nie chcę odpoczywać i nie chcę pójść spać to on i tak będzie cały czas powtarzał jedno i to samo, a ja nie chcę już się z nim kłócić, dlatego postanowiłem jedynie wyminąć go w przejściu, kierując się do kuchni, dając mu jasno do zrozumienia, że nie zgadzam się z jego propozycją i zrobię to, co będę chciał.
Jeśli chce, niech sam idzie spać, ja na pewno nie mam zamiaru tego robić.
- Co chcecie na kolację? - Zwróciłem się do dzieci, które bawiły się z kotami.
- Coś na słodko, racuchy - Zawołały radośnie, przytulając nasze koty które miały chyba już dość tego ściskania i męczenia.
- Dobrze, tylko nie męczcie kotów, nikt nie lubi być tak ściskany - Upomniałem dzieci, idąc do kuchni, gdzie czekał na mnie z miną pełną niezadowolenia.
- Ignorujesz mnie - Burknął niezadowolony, patrząc na mnie z pretensją wymalowaną na swojej twarzy.
- Ja? Nie prawda - Spokojnie zwróciłem się do męża, wyciągając potrzebne mi rzeczy do kolacji na słodko dla naszych szkrabów.
- Jak to nie? Mówię do ciebie, a ty sobie idziesz i nic mi nie odpowiadasz, to nazywa się ignorowanie drugiego człowieka a w tym wypadku anioła - Wyburczał, no i jak go traktować poważnie, gdy zachowuje się jak dziecko? Ja nawet nie chcę komentować co poniektórych jego zdań wypowiedzianych do mnie, bo wiem, że nie zawsze ma to sens.
- Oczywiście, nie odpowiadam, bo wiem, że to nie ma najmniejszego sensu, ty masz swoje zdanie, a ja już powiedziałem, że pójdę spać później, nie chce o tym już dyskutować - Wyjaśniłem, skupiając się na pracy, którą już zacząłem robić, całkowicie się przy tym wyłączyłem, skupiając się, tylko na tym, co właśnie robiłem.
Sorey chyba nic już nie powiedział, a jeśli powiedział, to tego już nie słyszałem, zaczynając mi pomagać, abym szybciej zakończył kolację dla dzieci.
Po kolacji mogliśmy umyć nasze dzieci, przeczytać im książkę i położyć je spać.
- Nareszcie koniec - Odetchnąłem, wchodząc do sypialni, mając już dość całego dnia.
- Mówiłem ci, że masz iść spać wcześniej - Przypomniał mi, z powodu czego westchnąłem, ciężko biorąc do rąk koszulę, którą lubiłem mieć w czasie snu, przesuwając się przy nim, nie mając się czego wstydzić, przecież znał moje ciało i niczego nowego na nim nie zobaczy.
- Teraz idę spać - Odpowiedziałem krótko, wchodząc do łóżka pod ciepłą pierzynę, zerkając na mojego męża, który westchnął cicho, w końcu się przebierając, aby już po chwili położyć, ale obok mnie przytulając mocno do siebie.
- Dobranoc - Wyszeptałem, czując obejmujące mnie w ramionach zmęczenie.
- Dobranoc owieczko - To ostatnie co usłyszałem, nim odpłynąłem naprawdę zmęczony.

Przebudziłem się późnym porankiem, nasze dzieci najwidoczniej jeszcze spały skoro nie przyszły. Czując się, znacznie lepiej rozciągnąłem się leniwie, będąc już naprawdę wyspanym.
- Dzień dobry owieczko - Usłyszałem, zdając sobie sprawę z tego, że mój mąż już nie śpi.
- Dzień dobry, myślałem, że jeszcze śpisz - Kładąc się obok męża, spojrzałem mu w oczy, głaszcząc delikatnie po policzku, zbliżając do jego ust, aby złączyć je e delikatnym pocałunku.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz