poniedziałek, 4 marca 2024

Od Soreya CD Mikleo

 W piątek wróciłem wyjątkowo nieco wcześniej z pracy, co wbrew pozorom niezbyt mi pasowało, ponieważ kiedy wróciłem do domu, było za wcześnie, by budzić dzieci do szkoły, a jak pójdę do łóżka, to zasnę w jakieś pięć sekund. Przez to, że tak mało spałem przez te ostatnie kilka dni, to teraz wystarczała mi chwila, nawet bez Mikiego, by pójść spać. Mimo wszystko, to jednak brakowało mi takiego długiego, nieprzerwalnego snu. I towarzystwa Mikiego. Mimo, że Miki, kiedy nie śpię, jest raczej cały czas przy mnie, to jednak brakuje mi spędzenia czasu tylko z nim. Raczej nie za dużo rozmawiamy, a jak rozmawiamy, to zazwyczaj o tym samym; jak było w pracy, czy dobrze się czuję, że mam iść spać, a nie mu pomagać, i takie tam. Ja wiem, że się Miki o mnie martwi, ale to takie trochę niepotrzebne było. Ja sobie radę dawałem całkiem dobrze, jak dotąd krzywdy sobie żadnej nie zrobiłem. Tylko brakuje mi takiego dłuższego snu, no ale o to zadbam, jak już nie będę pracować. Chociaż, nie, bo ja i Miki może pracować nie będziemy, ale dzieci do szkoły chodzić będą, a ja w końcu musze się dowiedzieć, gdzie się ta ich cała szkoła znajduje. Na razie na szczęście nic złego im się nie dzieje, a przynajmniej o niczym mi takim nie mówią. Nie no, za dużo wymyślam, gdyby było coś nie tak, na pewno byśmy od razu to z Mikim zauważyli. Nie zmienia to jednak faktu, że coś złego się cały czas stać może, i muszę pozostać czujny. 
Troszkę padnięty przywitałem się z naszymi kochany zwierzakami, a następnie poszedłem do łazienki, by się umyć i przebrać w czyste rzeczy, a następnie skierowałem się do sypialni. Mój Miki spał, ale sądząc po jego oddechu, nie był to zbyt spokojny sen, co mnie zmartwiło. Coś złego musiało mu się śnić. Albo coś niepokojącego. Podszedłem więc do łóżka i położyłem się ostrożnie przy nim, próbując się do niego przytulić, ale wystarczyło, że lekko go dotknąłem, a on już się obudził, patrząc na mnie tymi cudnymi, ale też jednocześnie strasznie zmęczonymi oczami.
- Sorey? – spytał niemrawo, przecierając oczy. 
- Tak, to ja. Wybacz, nie chciałem cię budzić – odezwałem się przepraszająco, kładąc się obok niego, by wtulić się w jego ciało. 
- Wcześniej dzisiaj wróciłeś? – pytał dalej zaskoczony, ale też wtulił się bez wahania w moje ciało, co było bardzo przyjemne.
-  Tak jakoś wyszło. Postaram się nie zasnąć, by dzieci obudzić – odpowiedziałem, bardzo starając się siebie samego do tego przekonać, bo jak na razie oczy już same mi się zaczęły kleić. A ledwo co się położyłem. Jestem słabszy niż zakładałem, co tak niedobrze o mnie świadczy. 
- Nie, nie, wykorzystaj to, że wróciłeś wcześniej i śpij. Zajmę się dziećmi – odparł, zerkając na zegarek. Niepotrzebnie, jeszcze aż godzina do wstania, a godzina to bardzo dużo czasu. 
- Nie mogę tak wszystkiego zostawiać wszystkiego na twojej głowie. Pomogę ci. To jest przecież w moich obowiązkach jako męża i ojca – wyjaśniłem, siląc się na uśmiech oraz na utrzymanie otwartych oczu. Może mi się uda zasnąć i obudzić za godzinę? To byłoby wręcz idealnie...

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz