Wydawało mi się, że Mikleo trochę stracił poczucie czasu. I że kompletnie niepotrzebnie tutaj sprzątał. Przecież ja bym to ogarnął, nim poszedłbym do pracy, a on by sobie mógł spać. Przecież widziałem, że jest zmęczony, i to całkiem bardzo, zwłaszcza, że chyba nie spał najlepiej. Co prawda mówił mi, że całkiem nieźle, ale coś tak mi się właśnie wydawało, że wcale tak nie było. I to mnie mocno niepokoiło. Podobnie jak i godziny pracy także troszkę mi nie pasowały. Nie powinien pracować tak długo, na to się nie pisałem, miało być tak, że jak wstaję, to moi najbliżsi są w domu. Albo zaraz się w nim znajdą. Myślałem, że dzisiaj zwariuję, ale nie bylem pewien, z jakiego powodu; czy bałem się, że coś im się stało, czy też czułem się okropnie samotny tutaj w domu. Może to tylko taka wyjątkowa okazja, i następnym razem, czyli jutro, wróci już o normalnej godzinie. I że się też wyśpi przed pracą. Bo jak na razie wygląda naprawdę okropnie. I smutno. A jak on wygląda smutno, to i ja także byłem smutny.
- Śpią. Przed chwilą je położyłem do łóżeczek. Wszystko w porządku? - zapytałem, podchodząc do niech i biorąc w swoje dłonie jego twarz, by patrzył się na mnie i tylko na mnie.
- Tak, oczywiście, że wszystko w porządku, czemu miałoby nie być? - odpowiedział pytaniem, siląc się na uśmiech.
- Ponieważ masz wielkie sińce pod oczami. Zmęczone spojrzenie. I albo mi się wydaje, albo jesteś taki troszkę ciepły, a w twoim przypadku to tak niezbyt dobrze. Jest coś, o czym mi nie mówisz? A może jesteś na mnie zły? - zapytałem, pewien obaw. Może jednak zrobiłem coś nie tak. Jeszcze nie wiem, co, ale mam talent do robienia tak beznadziejnych rzeczy, nawet jak nie wiem, co robię źle.
- Absolutnie nie jestem zły, po prostu jestem zmęczony. Może nie noszę ciężkich skrzyń jak ty, ale moja praca też potrafi męczyć - odpowiedział, kładąc swoje dłonie na moich dłoniach.
- Ale na pewno to tylko zmęczenie? I nie jesteś na mnie za nic zły? Na pewno nie zrobiłem nic nieodpowiedniego? A może zrobiłem coś źle? - pytałem dalej, nie spuszczając z niego wzroku chcąc dostrzec, czy aby na pewno mnie tu nie kłamie.
- Na pewno. A teraz przepraszam cię, ale chcę się iść umyć i spać - poprosił, a ja chcąc nie chcąc, musiałem go puścić.
- A może ci przygotuję kąpiel? I jakiś mały masaż? Co ty na to? - zaproponowałem, nie chcąc go tak po prostu puścić. Miałem dzisiaj go tu tak trochę mało. Rano widziałem się z nim tylko chwilę, bo już zaraz musiał wychodzić wraz z dziećmi, a jak wrócił to od razu zniknął w kuchni, by posprzątać, a i przecież same dzieci nie pozwoliły mi na zwracanie atencji na nic innego poza nimi samymi. Na szczęście były one zmęczone dniem dzisiejszym, więc dosyć szybko padły.
- Do pracy nie powinieneś wychodzić?
- Jeszcze nie, dla mojego najpiękniejszego na świecie męża zawsze znajdę troszkę czasu. Albo przynajmniej się postaram - obiecałem, posyłając mu chyba najbardziej szelmowski uśmiech, na jaki tylko było mnie stać.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz