Oj, był, i to bardzo był, nie tylko ja kochałem go w całości, ale i mój przyjaciel szalał zanim, pragnąc jego dotyku, uwagi i ciepłych ust, które tak cudownie go pieściły.
– Oj tak on jest zawsze usatysfakcjonowany, gdy go dotykasz i ssiesz on po prostu kocha cię tak jak ja – Zadowolony podniosłem się do siadu, kładąc dłoń na jego policzku językiem, zlizując resztki mojego nasienia znajdującego się na jego śliczniutkiej twarzy, patrząc głęboko mu w oczy.
– Kocham cię mój słodki paniczu – Wymruczałem, łącząc nasze ustaw namiętne pocałunku bardzo chcąc mieć go przez cały czas blisko siebie, czując, że mimo to, ile jesteśmy już razem wciąż czuję narastający głód i pragnienie posiadania go jeszcze bliżej i bardziej głodny jego dotyku i bliskości która z każdym dniem narastała coraz bardziej i on powie mi, że ktoś inny może pociągać mnie bardziej od niego.
To nie jest możliwe wybrałem go i każdego dnia będę kochał tylko i wyłącznie go.
– Ja ciebie też kocham, ale słodkie nie jestem – Burknął, puszą swoje śliczne policzki, przypominając trochę małe słodkie dziecko, które obraża się na rodzica za słowa lub czyny które dziecku się nie podobały.
Zadziornym uśmiechem położyłam go na plecy, całując jego cudowne policzki powoli, podążając do jego karku.
– Jesteś bardzo słodki, twoja skóra jest słodka i twój zapach jest słodki, a to oznacza, że nie mógłbyś, nie być słodkim – Wymruczałem, językiem, podążając po całej długości jego szyi.
Mój mąż napuszył się troszeczkę, nie chcąc się ze mną zgodzić, no cóż, i z tym jakoś sobie poradzimy.
Nie przejmując się jego drobną obrazą skupiłam się na pieszczeniu jego ciała dokładnie, liżąc, gryząc i pieszcząc jego skóra wciąż tak bardzo wygłodniały, dopiero niedawno kochaliśmy się, a przed chwilą, doskonale zajął się moim przyjacielem, a mimo to chce go jeszcze, chcę zatopić się w jego wnętrzu, kochając się z nim tak długo jak było to tylko możliwe, aż nie padłby wykończony, nie mogąc poruszyć nawet jednym palcem.
Mój panicz cicho jęknął, gdy podgryzłem jego sutek, dłońmi, drażniąc jego uda, pocałunkami, idąc w dół, zatrzymując się na jego ustach, jednym silnym ruchem, przewracając go na brzuch…
Oblizując wargi chwyciłem jego biodra, patrząc, jak wypina się w moją stronę, robiąc to, co chciałem.
Zadowolone pociągnąłem go do tyłu, nabijając go na mojego sterczącego już penisa.
Z satysfakcją sapnąłem cicho biorąc go w obroty, chcąc wykończyć go podczas seksu, zapewniając go w swoich uczuciach, chcąc, aby wiedział, że kochać chciałem się tylko z nim, nie chcąc nikogo innego.
Męczyłem go patrząc satysfakcją na jego zmęczenie, które narastało z każdą następną minutą co widziałem, ale za bardzo się tym nie przejmowałem, teraz należał tylko do mnie, a ja czekałem, aż padnie z przemęczenia.
Mój piękny panicz padł, nie mając już więcej siły na dalszą zabawę, odpływając, prawie że natychmiast, gdy tylko jego głowa położyła się na poduszce.
– Kocham cię – Wyszeptałem, mimo że już dziś mu to mówiłem i mi może on nawet tego nie usłyszał. Widząc jego spokojną twarz, na którą tak lubiłem patrzeć przytuliłem go delikatnie do siebie, składając pocałunek na czole, trwając przy nim, ciesząc się jego spokojem malującym się na twarzy.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz