Tak jak podejrzewałem, Haru sprawnie odgadł który ja to ten prawdziwy, podobnie jak szybko rozgorzała między nimi walka. Miało to swoje dobre strony, ponieważ zaraz wokół mnie zaczęły latać różne przedmioty, w tym takie, które to mogłem wykorzystać to przecięcia więzów. Chciałem jak najszybciej się wydostać i ukryć się za jakimś filarem, skrzynią, cokolwiek, co zapewniłoby mi osłonę przed strzałami spadającymi z góry. No i przed tymi bestiami. Doskonale wiedziałem, że Haru mi krzywdy nie zrobi, ale w ferworze walki, trochę niechcący już by mógł, a nie chciałbym, by się później obwiniał. Potencjalnego bólu też bym sobie chciał oszczędzić.
W końcu udało mi się przeciąć sznury i zaraz po tym musiałem czmychnąć za skrzynię, bo jeden ze strzelców przypomniał sobie o moim istnieniu. Strzała drasnęła mnie, przecinając moje ubrania i skórę na ramieniu, jednak poza uczuciem pieczenia nic mi nie było. Nie wychylałem się czekając, aż wszystko ucichnie. I trochę tak sobie musiałem na to poczekać.
Kiedy nie było słychać niczego poza ciężkim oddechem niepewnie się podniosłem. Widok... najprzyjemniejszy nie był. Musiałem wziąć wdech, by nie zwrócić dzisiejszego słodkiego deseru. Ciało, albo raczej ciała były wszędzie. Rozerwane na kawałeczki, nie sposób było ustalić, do kogo należy kawałek mięsa, na który w tej chwili patrzyłem. I w samym centrum tego wszystkiego Haru, obryzgany krwią i chyba nawet trochę wściekły. Gdyby mnie uratował w tej makabryczny sposób za pierwszym razem, kiedy to nie wiedziałem, że on to on, w życiu nie zaufałbym jego wilczej postaci i byłbym przerażony do końca życia jego wilkołactwem. Na szczęście początek miałem całkiem łagodny i wiem, że mogę na nim polegać w każdej jego wersji.
– Już dobrze, Haru, to tylko ja – mówiłem spokojnie i łagodnie, nie do końca będąc pewien, czy ten szał już mu minął. Wyglądał na trochę... nieobecnego. – Dobrze się spisałeś. Wiedziałem od samego początku, że się nie nabierzesz – dodałem, podchodząc do niego, by położyć dłoń na jego masywnym łbie, na co mi bez wahania pozwolił, do było bardzo dobrym znakiem. Był sobą bardziej, niż podejrzewałem. – Dobry piesek.
Haru po chwili odmienił się, wracając do swojej ludzkiej, nagiej postaci. Od razu też chciał się do mnie przytulić, ale wyciągnąłem rękę w stopującym go geście. Już i tak miałem dłoń brudną od krwi tylko dlatego, że go pogładziłem po łbie. W zupełności mi to wystarczy. Niedługo zdecydowanie będę musiał opuścić to pomieszczenie, zapach krwi nie jest dla mnie bardzo atrakcyjny.
– Z wielką chęcią przytuliłbym się do ciebie, nie masz pojęcia, jak bardzo tęskniłem, jednak jeden ważny czynnik uniemożliwia mu to, mianowicie twoja czystość. A raczej jej brak. Jesteś cały we krwi i masz na ciele resztki jelit i innych organów wewnętrznych. Nie jestem fanem takich rzeczy. Z tyłu widziałem beczki z wodą, możesz się w nich choć trochę umyć, to na pewno nie zaszkodzi. A ja poszukam dla ciebie jakichś ubrań. Wpierw jednak najważniejsze, jesteś ranny? Nic ci nie zrobili? – zapytałem, musząc go w końcu obejrzeć z każdej ze stron. Dużo się działo, sądząc po wystroju wnętrza, on w ferworze walki mógł nawet nie poczuć, że dostał, dlatego musiałem sam się upewnić na własną rękę.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz