Myślałem, że wychodząc na miasto, znajdę jakichś ciekawych ludzi, których będą chcieli spędzić ze mną czas, nie sądziłem jednak, że ktoś będzie chciał mnie wykorzystać, przecież nie dawałem sygnałów związanych z chęcią uprawiania seksu, nie zrobiłbym tego mężowi, może być na mnie zły, może się do mnie nie odzywać, może mnie karać, natomiast to ciało należy tylko do niego, nawet jeśli czasem złoszczę się na niego i myślę o zainteresowaniu się innym mężczyzną. Niestety dla Soreya, a stety dla mnie jestem do niego przywiązany do końca swoich dni, nawet jeśli on kiedyś zechce odejść, ja już zawsze będę cierpiał w samotności, myślę o tym tylko dlatego, że wiem, co chce zrobić, jego myśli wszystko mi zdradziły i chyba również to tak bardzo mnie boli…
Starając się dobrze bawić, nie spodziewałem się takiego mężczyzny i tego, co chcę uczynić…
Byłem zaskoczony również obecnością mojego męża, a jednocześnie bardzo mu wdzięczny za to, że tu jest ten, facet chciał mnie wykorzystać, oszukać i chociaż chciałem się zabawić, nie chciałem zostać przez nikogo wykorzystane ani tym bardziej nie chciałem uprawiać z jakimś seksu, miałem męża i tylko z nim byłem w stanie to robić.
– Tak wszystko dobrze, nic nie zdążył mi zrobić – Zapewniłem, spięty z powodu tej bardzo stresującej sytuacji, chciałem tylko porozmawiać, pójść na lody, a nie robić komuś loda to dwie zupełnie inne sprawy, dlaczego ten mężczyzna tego nie rozumiał?
– Wracajmy do domu, zanim go zabiję – Nakazał, a ja grzecznie bez stawiania oporu ruszyłem za mężem, trzymając się go blisko, starając się zapanować, nad moim umyłem, który szalał, zapominając powoli o tym, co się stało, chcąc zabawy. Pełnia jest strasznie męcząca.
– Zostań tu i nigdzie już nie wychodzisz – Polecił, gdy tylko znaleźliśmy się w domu.
Jak to mam zostać w domu? Przecież ja nie wytrzymam w domu, zaraz zwariuje, chcę coś robić, chcę szaleć, wykorzystać nadmiar energii, a zamiast tego każe mi siedzieć w czterech ścianach?
– Mam tu siedzieć? – Zapytałem, patrząc na niego niepewnie, mając cichą nadzieję, że siedzi ze mną ten czas, przecież wie, że szaleje, dlaczego nawet w tej dzień mnie tak karze.
– Tak, niewyraźnie mówię? – Od razu obdarował mnie tym szorstkim głosem, który zawsze sprowadził mnie na ziemię, przypominając o tym, aby go słuchać.
– Nie chcę tu siedzieć, potrzebuje dziś coś robić, potrzebuje twojej uwagi – Wyznałem, podchodząc do niego. Chcąc, aby mnie przytulił, dotknął, pokazał mi, kto tu rządzi, sprawdzając na ziemię swoimi silnymi ramionami, na pana mego jak ja bardzo chcę, aby mnie teraz splugawił, po co go straszyłem tym brakiem dotyku, teraz karzę sam siebie i o ile jestem w stanie funkcjonować bez seksu, tak podczas pełni nie kontroluje swojego ciała i umysłu…
– Kara to kara – Mówił spokojnie, patrząc na mnie ze spokojem w swoich rubinowych oczach. – Przyzwyczaj się, ta lekcja, zdecydowanie ci się przyda – Stwierdził, czym trochę mnie rozjuszył.
– Kara? Karą są twoje myśli i chęci zniknięcia z mojego życia, myślisz, że jeśli mnie odepchniesz, przestanę cię kochać? Ty głupku nie mogę przestać cię kochać, nie mogę żyć bez ciebie i nie wiem już co robić, aby uchronić cię przed twoją głupotą, sam chcesz się narażać, a potem chcesz zostawić mnie z tym wszystkim samego, co z tobą? Nie kochasz mnie? Nie chcę ze mną być? Powiedz mi to, a nie planujesz uciekać lub dać się zabić tak, abym o tym nie wiedział. Tak nie tylko ty słyszysz moje myśli, nie zostawiaj mnie. Wiem, że nasz związek jest przez Boga przeklęty, ale ja nie chcę bez ciebie żyć– Wydusiłem, zaczynając płakać, nie potrafiąc już nad tym zapanować.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz