Lekko poirytowany zachowaniem mojego męża musiałem naprawdę namęczyć się, aby położyć, spać naszego synka, który przytulał się do mnie, w końcu zasypiając co i ja uczyniłem, tuląc do siebie dziecko, które bardzo kochałem. Mój słodziutki maluszek mam nadzieję, że wyrośnie na wspaniałego i kochanego chłopca szanującego wszystkie istoty żyjące na tym świecie.
Poranek zaczął się dla mnie bardzo wcześnie, nasz mały książę obudził się chwilę przed siódmą, nie chcąc już pojąć dalej spać, chociaż przyznam, ja sam zamknąłbym na chwilę jeszcze swoje zmęczone oczy.
- Chcesz jeść? - Zapytałem maluszka, biorąc go na ręce, cicho wychodząc z pokoju tak, aby nie obudzić śpiącego jeszcze męża.
Chłopiec nie umiejąc jeszcze mówić, coś tam gaworzył po swojemu, pokazując paluszkami chleb leżący na blacie. - Chleb? Na to jesteś chyba jeszcze za mały, zaraz zrobię ci owsiankę - Zwracając się do chłopca, posadziłem go na krzesełku, zajmując się jedzeniem dla malucha, zerkając na dziecko, nie chcąc, aby coś mu się stało, niewiele trzeba, aby dziecko zrobiło sobie krzywdę.
- Proszę, mama zrobiła ci jedzonko, otwórz buzię, zrób am - Poprosiłem, uśmiechając się słodko do synka, który bawił się dobrze jedzeniem, więcej rozrzucając po ziemi, niż jedząc. Co za mały rozbójnik. - Merlin jemy, nie rozrzucamy jedzenia - Spokojnie znosiłem zachowanie mojego syna, starając się nie denerwować to tylko dziecko prawda? Trzeba to tolerować, a przynajmniej tak mi się wydaje.
- Dzień dobry - Słysząc głos mojego męża, odwróciłem głowę w jego stronę, nic nie mówiąc, wciąż będąc jeszcze obrażony za wczoraj. - Rozumiem, że moja owieczka nadal jest na mnie obrażona czyż nie? - Na jego słowa westchnąłem ciężko, odkładając pustą miseczkę po jedzeniu małego.
- Nie jestem obrażony - Burknąłem, głaszcząc synka po jego króciutkich włoskach.
- Nie jesteś, tak? - Zmrużyłem oczy, słysząc wypowiedziane przez niego słowach, że on mi coś insynuuje? Mówię, że nie jestem obrażony, to nie jestem prawda?
- Nie jestem, powiedziałem przecież, że nie jestem, to nie jestem tak? - Poirytowany zwróciłem się w stronę męża, poprawiając malucha siedzącego na krześle.
- Właśnie widzę - Odezwał się, podchodząc do blatu, robiąc sobie kawę wraz z śniadaniem którego nie zdążyłem mu jeszcze zrobić, cóż, gdyby dał mi chwile i jemu też bym je zrobił.
Nie odzywając się już ani słowem zająłem się synkiem, którego przebrałem po jedzeniu, stawiając malucha na ziemi, niech sobie troszeczkę pochodzi, a ja w tym czasie zajmę się sprzątaniem po jedzeniu, malucha przygotowując śniadanie dla Misaki. Mała zjawiła się na dole chwilę później, zwracając się do mnie.
- Dzień dobry Tato, dzień dobry Mamo - Wesoła przywitała się nawet z braciszkiem, zasiadając przy stole.
- Dzień dobry księżniczko - Przywitał się kochający tatuś, przytulając córeczkę do siebie.
- Dzień dobry Misaki - Odezwałem się do dziecka, stawiając talerz na stole.
- Tatusiu możemy iść na spacer? - Malutka jedząc śniadanie, zwróciła się do ukochanego tatusia, którego chciała za wszelką cenę wyciągnąć tatę na dwór.
- Ze mną? Nie wolisz iść z mamą? - Na to pytanie dziewczynka pokręciła przecząco głową.
- Chce iść na spacer z moimi ukochanym tatusiem - Odezwała się na dźwięk slow, których uśmiechnąłem się delikatnie. Dobrze bowiem się składało, będę miał czas spokojnie zrobić obiad i zająć się synkiem, przynajmniej jego dziecko wyjdzie z domu, chociaż nie lepiej, aby i drugie zabrał, może wtedy i ja miałbym okazję odpocząć.
- To dobry pomysł, spacer się wam przyda, możecie jeszcze wziąć Merlina - Zaproponowałem, odwracając się w stronę córki i męża.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz