Słysząc słowa Misaki poczułem, jak mi się ciepło w środku robi. Nie spodziewałem się usłyszeć od niej czegoś takiego, zwłaszcza, że najlepszym ojcem to ja nie jestem. Staram się dla dzieci oraz męża, owszem, ale samo staranie nic nie daje. Popełniam błędy, mniejsze czy też większe, i to właśnie one sprawiają, że daleko mi do ojca idealnego. A mimo to dla Misaki jestem najukochańszym tatusiem... zdecydowanie nie zasłużyłem na to miano.
Nadal uważałem, że lepiej by było, aby z nas dwóch to Miki wyrwał się na moment z domu, bo może taki spacer z dziećmi sprawiłby, że trochę rozchodziłby tę złość. Naprawdę nie wiem, czemu się na mnie gniewał, tylko trochę się z nim podrażniłem, a on już od razu strzela na mnie focha i jeszcze burczy mi pod nosem, że nie jest na mnie obrażony, chyba próbując tym samym oszukać i mnie, i siebie, no ale nie za dobrze mu to wychodzi. Zdecydowanie jednak wolałem go takiego naburmuszonego i wielce obrażonego, niż gdyby nie miał w ogóle okazywać emocji, jak to było dawniej.
Misaki jednak strasznie nalegała, dlatego poleciłem jej zjeść ładnie śniadanie i iść się ubrać, co dziewczynka zrobiła z wielką chęcią. Skoro Mikleo prosił mnie, bym wziął Merlina, to także go wezmę. Może jak wrócimy, będzie w lepszym humorze...? Następnym razem już nie będę sobie tak przy nim żartować, bo teraz już wiem, że to się nigdy dobrze nie skończy.
Spacer mijał nam bardzo spokojnie i przyjemnie. Misaki opowiadała o swoich przeżyciach w szkole, a ja tak słuchałem jednym uchem, ponieważ musiałem być także skupiony na Merlinie, który bardzo chciał chodzić o własnych nogach. Kilka razy się przewrócił, brudząc troszkę swoje kolanka, ale mimo to wstawał i szedł dalej, bez żadnego płaczu. Mały wojownik, ciekawe, po kim to ma... No i mam nadzieję, że Miki nie zrobi mi żadnej awantury z powodu jego ubrudzonych ubrań, bo teraz jest w takim stanie, że kto to wie.
W drodze powrotnej spotkaliśmy Lailah, która właśnie się do nas wybierała. Dzieci strasznie się ucieszyły z widoku cioci, za którą się najwidoczniej bardzo stęskniły. Kobieta zaproponowała, że może wziąć dzieci na jakiś czas do zamku, byśmy mogli trochę odetchnąć z Mikim. Czy ona mi czyta w myślach...? Nie narzekałbym, ostatnio w ogóle nie mieliśmy dla siebie czasu, dlatego z chęcią się zgodziłem. Lailah musiała tylko wziąć kilka rzeczy dla Merlina, dlatego resztę drogi przebiliśmy razem. Niespecjalnie ze sobą rozmawialiśmy, bo Misaki zawsze wchodziła nam w słowo, chcąc się znaleźć w centrum uwagi. Nie mogliśmy także zapominać o Merlinie, który tam coś sobie dziamdział po swojemu. Osobiście nie miałem pojęcia, co on mówi, ale Lailah odpowiadałem mu normalnie. Zauważyłem, że Miki także z nim rozmawiać tak, jakby wiedział, co ma na myśli. Czy tylko ja taki upośledzony jestem, czy to po prostu taka kobieca cecha? Miki niby teoretycznie jest mężczyzną, ale jednak ostatnio zdecydowanie bardziej przemawia przez niego ten kobiecy pierwiastek.
I po piętnastu minutach dom mieliśmy cały dla siebie, a dzieci zadowolone odeszły z ciocią Lailah. Miałem wrażenie, że Miki nie był do końca przekonany, pewnie martwił się o Merlina, ale ja nie widziałem w tym żadnego problemu. Chłopiec był zachwycony, że idzie z ciocią i nawet nie oglądał się za siebie, kiedy wychodzili z domu.
– Więc mamy teraz czas dla siebie – wymruczałem, podchodząc do niego i chcąc się do niego przytulić, ale ten się do mnie odsunął. Czyli albo dalej jest obrażony, albo udaje tak dla zasady.
– No właśnie nie mamy czasu, dzieci nie, więc możemy posprzątać ich pokoje – odparł, odwracając się do mnie plecami. Naprawdę musi być na mnie zły na to wczoraj, skoro teraz woli iść sprzątać niż pokorzystać z wolnego czasu. Niezrażony poszedłem za nim, nie chcąc się poddawać. Jeżeli Miki naprawdę nie będzie chciał, to odpuszczę, ale jak go znam, to jednak będzie on spragniony tak samo, jak ja. Albo i jeszcze bardziej.
– Miki, naprawdę się gniewasz za to wczorajsze? – wyszeptałem mu wprost do ucha, przytulając go od tyłu i wsuwając dłonie pod jego koszulkę. Jedynie ostatkiem sił powstrzymywałem się od tego, by go nie rozebrać i wziąć go tu i teraz. Powinienem się ogarnąć, zachowuję się jak jakieś zwierzę, a to już obrzydliwe...
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz