niedziela, 4 września 2022

Od Soreya CD Mikleo

 Dzisiaj był dzień pełen niespodzianek, i to oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Najpierw tak po prostu zaakceptował tę słodziutką kuleczkę bez jakichś zbędnych pytań i nawet go umył, co już w ogóle mnie zaskoczyło. Podejrzewałem, że będzie jak z Coco, że mimo jej niesamowitej słodkości był na początku trochę sceptycznie nastawiony, a tu od razu go i umył, i nakarmił, i wyczesał... Ciekawe, jak Codi zareaguje na nowego członka rodziny, bo kotka nie była aż tak zachwycona. Znaczy, jeszcze to nie jest nasz piesek, możliwe, że ktoś go zgubił, ale ja bym wcale nie narzekał, gdybyśmy mieli nowego zwierzaka. I z tego co widzę, nie tylko ja bym się z tego cieszył. 
Drugą niespodzianką było to, że ubrał się w tą cudowną, balową sukienkę. Miałem wrażenie, że nie widziałem go w tym stroju wieki. Ostatnim razem, kiedy założył sukienkę, to było chyba na naszą ósmą rocznicę, podczas której założył dla mnie suknię ślubną, wraz ze wszystkimi dodatkami. Muszę przyznać, sam do końca nie mam pojęcia, w której sukience go uwielbiam najbardziej. W każdej wyglądał cudownie, ale nie mógłbym się zdecydować, czy to ślubna bardziej do niego pasuje, czy może ta balowa... 
Wytarłem mokre dłonie w ręcznik, nie odrywając wzroku od jego ciała. Byłem trochę jak zahipnotyzowany, w końcu nie miałem codziennie okazję zobaczyć go w tak cudownym stroju. Straszne szkoda, że nie mamy ostatnio za bardzo czasu, aby tak na spokojnie się sobą nacieszyć. Kiedy dzieci są nam zabierane na dzień, staramy się jak najbardziej nadrobić zaległości, jakie nam się stworzyły. Żadnej w tym delikatności czy spokoju, i dopóki Merlin będzie spał z nami, nasz seks będzie właśnie taki łapczywy i dosyć brutalny. 
– Wyglądasz przepięknie – wyszeptałem, chwytając jego dłoń i całując jej wierzch. 
– Tylko spokojnie, trochę się namęczyłem, aby ją założyć – odparł, chwytając moje dłonie, które już wsunąłem pod jego materiał. – Najpierw naciesz oczy. 
– Oczy już nacieszyłem, teraz chcę nacieszyć całą resztę ciała – wymruczałem, dobierając się do jego szyi. Do niej dostęp miałem perfekcyjny i także zamierzałem z niego skorzystać. 
– Chodź na górę – zaśmiał się cicho, chwytając moją dłoń i ciągnąc mnie na górę. W sumie, to też trochę czasu minęło, od kiedy kochaliśmy się we własnym łóżku. Teraz korzystaliśmy z tego, co było najbliżej, ściana, podłoga, blat, kanapa... Ostatnio faktycznie trochę zdziczeliśmy, i ja, i on. 

Następnego dnia obudziliśmy się późnym popołudniem i zadecydowaliśmy się razem wziąć relaksującą kąpiel. Nawet tego nie za bardzo robiliśmy, ponieważ jedno z nas zawsze musiało pilnować Merlina. Oczywiście na kąpieli się nie skończyło i wykorzystaliśmy wolny dom ten ostatni raz, ponieważ zaraz po naszych porannych uniesieniach dzieci wróciły do domu. I znowu wracamy do naszej dziennej rutyny z naszymi ukochanymi pociechami. 
Miki tym razem przypilnował, by żadne z dzieci nie dostrzegło malinek, jakie pozostawiłem na jego ciele. 
– Nikt się po szczeniaczka nie zgłosił? – zapytałem po przywitaniu się, kiedy zauważyłem, że piesek nadal jest z nami. Sądziłem, że podczas drogi do zamku ktoś go rozpoznał i zabrał. 
– Nie. Czy to oznacza, że piesek zostaje z nami? – spytała Misaki pełna nadziei, biorąc kuleczkę na ręce. Zerknąłem na Mikleo, chcąc poznać jego opinię, ponieważ to było jasne, że ja byłem jak najbardziej za. Miki pewnie też, ale to jego słowo było tym słowem ostatecznym. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz