Jak tak się nad tym zastanowić, to faktycznie od wczorajszego śniadania nic nie jadłem, bo byłem zajęty czymś innym, zdecydowanie bardziej przyjemnym niż jakieś jedzenie. W jeden dzień nie nadrobimy zaległości, jakie sobie narobiliśmy przez cały rok, ale już czuję się znacznie lepiej i psychicznie i fizycznie niż jeszcze wczoraj rano. A po co Mikleo się na mnie złościł, nie mam pojęcia, jak dla mnie było to całkowicie niepotrzebne.
– Właściwie, to jestem spragniony, i to twojego ciała – zamruczalem, także wstając i przytulając się do niego od tyłu, niespecjalnie przejmując się tym, że jestem nagi.
Byliśmy w domu sami i nie wiem, jak Miki, ale ja zamierzałem jeszcze trochę pokorzystać z tych dobrodziejstw. Nie wiadomo, kiedy Lailah znowu wyciągnie do nas pomocną dłoń, więc trzeba było wykorzystać moje siły i chęci. A sądząc po tym, jak cudownie drżało jego ciało pod wpływem mojego dotyku, Mikleo także miał jeszcze ochotę. To akurat nie było dla mnie zaskoczeniem, najwidoczniej wraz z naszym pierwszym razem obudziłem w nim potwora, którego nawet mnie trudno zaspokoić.
– Chyba jednak najpierw powinieneś coś zjeść, by odzyskać siły – odpowiedział, niby to nieprzekonany, ale doskonale wyczułem, że jednak miał ochotę. Miki miał szczęście, że tak dobrze go znałem i że także miałem ochotę na małe poprawiny, bo inaczej jeszcze bym mu odpuścił.
– Śniadanie możemy sobie zrobić przy dzieciach, ale kochać już się nie, prawda? – zadałem mu całkiem proste pytanie, wsuwając dłonie pod jego koszulę i opuszkami palców jeszcze bardziej zacząłem drażnić jego spragnione ciało. W ten sposób troszkę bardziej nakłaniałem go do swojego zdania, ale to i tak był niewielki wkład, a ja się odrobinkę spieszyłem. Nie wiadomo, kiedy dzieci wrócą, a ja naprawdę miałem na niego ochotę.
Mikleo zaśmiał się cicho na moje słowa i przysunął się do mojego ciała jeszcze bardziej, a ja wpiłem się w jego usta, popychając go na ścianę. Chyba mój mąż nie ma za bardzo o tym pojęcia, ale ja strasznie się za nim stęskniłem. Dzieci zajmują nam zdecydowanie za wiele czasu i dopóki nie podrosną, nie możemy z tym nic zrobić, a jedynie liczyć na naszych przyjaciół. Zawsze wiedziałem, że rodzicielstwo jest ciężkie, ale nie sądziłem, że będzie to wiązało się z kilkumiesięczną przerwą od seksu.
Lailah wróciła z dziećmi godzinę później, trochę nas zaskakując. W pośpiechu ubraliśmy się nie chcąc kazać kobiecie czekać i jeszcze bojąc się, że w każdym momencie do pokoju może nam wejść Misaki. Na szczęście Lailah jest mądrą kobietą i najprawdopodobniej domyślała się, co możemy robić, dlatego starała jeszcze przytrzymać dzieci na dole najdłużej, jak tylko mogła. Złota kobieta, bez niej nie dalibyśmy sobie rady...
– Tata! – krzyknęła Misaki, kiedy tylko zauważyła mnie na schodach i od razu do mnie podbiegła, chcąc się przytulić.
– Cześć, księżniczko – odpowiedziałem, biorąc ją na ręce. Miałem wrażenie, że za każdym razem była trochę cięższa, naprawdę rosła jak na drożdżach, aż się tak troszkę łezka w oku kręci... – I jak było u cioci?
– Bardzo fajnie, ciocia Lailah pokazała mi kilka fajnych sztuczek, a ciocia Alisha dała mi taką ładną sukienkę, zaraz ci pokażę... A co się stało mamie w szyję? – spytała głośno, wskazując na szyję Mikleo. Trochę mi się zapomniało o tych malinkach na jego szyi... I jemu chyba też, skoro założył normalną koszulkę zamiast golfa.
– Coco się trochę obijała i zagnieździło się kilka myszy w domu, i jedna z nich ugryzła mamę. Ale nic jej nie będzie, spokojnie, nic jej nie będzie. Chcecie zjeść coś na śniadanie? Ciociu, rozumiem, że zostajesz na kawę? – ostatnie pytanie skierowałem do Lailah, która nadal trzymała na rękach naszego Merlina, bacznie nas obserwującego. Kobieta była bardzo rozbawiona, ale czy to przez malinki na szyi mojego męża, czy przez sam fakt, że zwróciłem się do niej per "ciociu", już pojęcia nie miałem.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz