Czemu Mikleo tak bardzo uwziął się na tego batonika? Misaki nie chce zjeść przecież całej czekolady, po której faktycznie już nie miałaby ochoty na obiad, no ale to tylko taki malutki batonik, na pewno jej nie zaszkodzi. Jak byliśmy w jej wieku, nie mieliśmy takich dobrych rzeczy z powodu tego, że mieszkaliśmy z dala od jakiejś większej cywilizacji, dlatego nie ma po co zabraniać tego dziecku.
Niezrażony jego wściekłym spojrzeniem podszedłem do szafki z właśnie takimi dobrymi rzeczami, wyjąłem tego nieszczęsnego batonika i przekroiłem go na pół, a przynajmniej bardzo się starałem, by obie części były równe. Jak dla mnie sam batonik nie był duży i te części wyszły mi bardzo małe, że wystarczy je wziąć raz do buzi i już jest zjedzone, ale musiałem wpaść na jakiś kompromis, by ani jedno, ani drugie nie było na mnie obrażone.
– Jedna połowa teraz, a druga, jak zjesz ładnie cały obiad, dobrze? – spytałem się Misaki, podając jej kawałek batonika. Miałem nadzieję, że faktycznie zje cały obiad, bo inaczej Miki znowu się na mnie obrazi, i znowu o głupotę. Przecież on nigdy aż taki obrażalski nie był, dopiero od niedawna coś mu się stało i muszę uważać na dosłownie wszystko.
– Dobrze tatusiu, dziękuję – powiedziała uroczo, biorąc ode mnie słodycz i wychodząc z kuchni, strasznie zadowolona.
– Jak nie zje obiadu... – zaczął Miki, pusząc swoje policzki, strasznie wściekły.
– Jak na razie jeszcze o tym nie wiemy, dlatego nie powinieneś się na mnie obrażać – odparłem nieprzejęty podchodząc do niego i chcąc go pocałować w policzek, ale ten odwrócił ode mnie głowę. Wyszedłem za mąż za mężczyznę, by nie musieć znosić kobiecych humorków, i proszę bardzo, co z tego mam?
Cicho westchnąłem i by pomóc trochę mojemu troszkę kobiecemu mężowi zacząłem rozkładać talerze i sztućce, a kiedy wszystko było gotowe, poszedłem po Misaki. Mógłbym ją zawołać, ale Merlin spał i nie chciałem go budzić, bo jeszcze znowu się na mnie Miki obrazi, z nim to wszystko możliwe.
Nasza córeczka pięknie zjadła wszystko, dzięki czemu dostała drugą połówkę. Mimo tego Miki nie był do końca zadowolony i chyba nadal na mnie obrażony, za co to nie mam pojęcia...
Dni mijały nam spokojnie i bardzo leniwie, aż w końcu nadszedł dzień naszej okrągłej już rocznicy. Już tyle mu prezentów do tej pory sprawiłem, że nie miałem teraz pomysłu, co takiego kupić mu teraz. Zdecydowałem się na tradycyjny bukiet czerwonych róż i wolne od dzieci resztę dnia. Yuki bardzo, ale to bardzo dużo czasu spędza u Emmy, że praktycznie w ogóle go w domu nie ma, a po resztę dzieci Lailah przyjdzie po południu, jak Misaki wróci ze szkoły. Wolne od dzieci popołudnie zawsze jest u nas mile widziane. Dodatkowo zrobiłem zakupy, ponieważ znowu chciałem mu zrobić jakąś w miarę moich możliwości dobrą kolację, i do tego wszystkiego wino, a rano mu przyniosłem śniadanie do łóżka... Mam nadzieję, że nie będzie zawiedziony taką rocznicą.
Wracając z rynku w oczy rzucił mi się niezbyt przyjemny obrazek, jak właściciel straganu kopnął dość mocno małego szczeniaczka, który najwidoczniej po prostu był głodny. Gdybym był bliżej, na pewno bym zareagował i stanął w obronie pieska, ale nie miałem takiej możliwości. Przyspieszyłem trochę kroku, by dogonić to biedne maleństwo. Kto mógł wygonić takie puchate maleństwo...? Dobrze, że zrobiłem już zakupy, ponieważ musiałem trochę zachęcić szczeniaczka do siebie, który po tym kopniaku nie chciał do mnie przyjść. Zachęciłem go do siebie karmą, którą kupiłem dla Coco.
Szczeniak nie był w bardzo złym stanie. Trochę wychudzony, brudny i przestraszony... To nie był żaden pierwszy lepszy kundel, ale rasowy szczeniak. Może się jakoś niedawno zgubił... Może niedługo właściciel się odnajdzie? Popytam ludzi, może ktoś się znajdzie, a do tego czasu mógłby mieszkać z nami, przecież nie zostawię go tutaj na ulicy.
– Co słodziaku, pójdziesz ze mną? – zaproponowałem, kiedy słodziak lizał moje palce, ewidentnie chcąc coś jeszcze zjeść. – W domku dostaniesz więcej, chodź – dodałem, wstając z ziemi i powoli kierując się w stronę domu sprawdzając, czy piesek idzie za mną. Na szczęście szedł, machając swoim uroczym ogonkiem. Miki na pewno się w nim zakocha, przecież to kulka pełna słodkości, a jeszcze jak się go umyje i trochę podkarmi, to będzie przepiękny. Może jego właściciel jednak się nie znajdzie i zostanie z nami...? Kiedy nie ma Yuki'ego, to nie ma i Codi'ego, a taki pies jednak zawsze się w domu przyda.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz