czwartek, 1 grudnia 2022

Od Soreya CD Mikleo

 Nie podobało mi się to, że Mikleo mnie nie obudził, kiedy sam się obudził... Znowu. Czemu tak robi? Mógłbym nu przygotować wspaniałe śniadanie do łóżka, on nie musiałby wstawać i mógłby sobie odpocząć, zbierając siły na opiekę nad dziećmi, odstresować się troszkę, no ale nie, bo i po co. Powinien korzystać z okazji, póki ją mamy, bo jak Merlin wróci, to sobie tak miło nie wypocznie. Na mnie nasz syn niezbyt zwraca uwagę, co czasem jest całkiem przydatne, bo żaden mały diabeł nie zakłóca mi spokoju, no ale jak już chcę go zabrać od Mikleo, by ten trochę odpoczął, to od razu jest krzyk i płacz. I wysadzanie wazonów. Albo tłuczenie kwiatków. Jak dobrze, że Mikleo się nie zorientował, że jeden z kwiatków wygląda lekko inaczej, a skoro tak długo nie zwrócił na to uwagi, to raczej już się nie zorientuje. Ja to jednak sprytny czasem jestem, ale tylko czasem, to jednak w zupełności mi wystarcza. Z nas dwóch to Miki jest mądrzejszym i jestem z tym pogodzony. Na szczęście z tego co widzę, Misaki też większość tej inteligencji odziedziczyła po Mikleo, więc jest szansa, że wyrośnie na kogoś wielkiego. 
– Wolałbym ci jednak przynieść śniadanie do łóżka, byś się nie musiał z niczym trudzić – wymamrotałem siadając na krześle, po czym ziewnąłem, czując ciągle zmęczenie. 
Wczoraj poszedłem spać znacznie później niż zazwyczaj i teraz są tego skutki. Może i jestem niewyspany, ale przynajmniej mój mąż jest cały i zdrowy. Kto wie, co by się stało, gdyby wtedy nie wrócił przedwcześnie ze swojego spaceru. Niby był z Cosmo, to prawda, ale Cosmo nadal jest szczeniakiem. Strasznie wyrośniętym co prawda, ale nadal. Może obroniłby go przed człowiekiem, ale z helionem nie miałby szans. 
– Może zjesz i położysz się jeszcze na chwilę? – zaproponował, podchodząc do mnie i położył dłonie na ramionach, zaczynając delikatnie rozmasowywać moje mięśnie. 
– To po prostu niedobór kawy w organiźmie – wyjaśniłem mu, sięgając po kawę, której upiłem łyk. – Poza tym nie mogę, muszę później uzupełnić zapasy – dodałem, odgarniając włosy, które zaczęły wpadać mi do oczu... Znowu. To trochę irytujące, przecież chyba niedawno miałem podcinane włosy, czemu one tak szybko rosną? Nie mogą wolniej? Nie obraziłbym się na to, naprawdę. 
– Wiesz, że ja to mogę zrobić? – zaproponował niewinnie, siadając naprzeciw mnie, również zabierając się za jedzenie. O tak, już go puszczam samego na miasto, nad jezioro jeszcze może iść, tam mu nie mogę zabronić, ale na miasto bałem się go puszczać samego. Jest tam za wiele ludzi chcących go wykorzystać, a on, niewytrącony z równowagi, nie potrafi powiedzieć dosadnego "nie". Ja o tym wiem, i on o tym wie, więc nie ma co się łudzić. 
– Mówiłem ci coś o tym wczoraj – przypomniałem mu, nadal mając mu za złe tę nocną akcję. 
– No to w takim razie pójdę z tobą i pomogę ci w zakupach – obwieścił, co też mi się nie podobało. Jako anioł jest znacznie piękniejszy niż gdy był człowiekiem, więc na pewno będzie przyciągał więcej spojrzeń ludzi niepożądanych, a to także średnio mi się podobało. 
– Zajmie mi to chwilę, nie masz po co ze mną iść – odpowiedziałem, próbując go odwieść od tego pomysłu, jednocześnie mówiąc mu prawdę. W końcu nie planowałem chodzić po handlarzach długo, nie uśmiechało mi się za długo łazić po dworzu w zimnie, to nie jest ani przyjemne, ani fajne. Nie wiem, jakim cudem lubiłem zimę, jak byłem młody, nic nie jest w tej porze roku przyjemnego...

<Aniołku? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz