niedziela, 1 stycznia 2023

Od Soreya CD Mikleo

 Mikleo zabrał gdzieś dzieci, zostawiając mnie i Alishę samych, co kobieta od razu wykorzystała, chwytając mnie pod ramię i zabierając do jej prywatnych komnat, chcąc mnie wypytać o wszystko, co związane było z moim stanem zdrowia. Nie byłem z tego powodu zadowolony, bo nie wiedziałem, czy powiedzieć jej całą prawdę, półprawdę czy może nieprawdę, gdyż nie chciałem jej martwić. Jestem pewien, że gdyby coś stało się jej lub dziecku, które nosiła pod sercem przez to, że martwiła się o mnie, król nie byłby zachwycony i znów rozkazałby mnie ściąć, albo powiesić. To był dość impulsywny człowiek, któremu dość trudno było przemówić do rozsądku, o czym już się przekonałem na własnej skórze.
Nie chcąc za bardzo oszukiwać Alishy, zdecydowałem się powiedzieć jej półprawdę, ale gdyby tak zmrużyć oko, no to byłaby to prawda, bo o wielu rzeczach nie wiedziałem, jak chociażby to, skąd się wziął we mnie demon. O demonie nic jej jednak nie mówiłem obawiając się, że za bardzo może się tym przejąć, jak i też nie mówiłem o tym, że nadal we mnie jest. Powiedziałem jej, że jakaś istota zaatakowała mój umysł i wprowadziła mnie w stan śpiączki, ale Miki mnie uratował, jak zwykle zresztą. To akurat żadna nowość nie była, Miki zawsze musiał mnie ratować, podczas kiedy ja go krzywdziłem.
- Więc to już nie wróci? – spytała, po wysłuchaniu całej mojej opowieści. Lekko zmieszałem się na jej pytanie, i to ja mam jej na to odpowiedzieć, by jej nie okłamać i nie zmartwić jednocześnie...?
- Nie mamy za bardzo pojęcia – powiedziałem wymownie, cicho wzdychając. To była poniekąd prawda, niby jest we mnie we mnie demon, ale jest zamknięty i nie wiadomo, czy kiedykolwiek uda mu się wydostać z więzienia. Ja mam tylko takie podejrzenie, ale czy ono będzie prawdziwe, to się okaże.
- A wiecie, co to jest za istota? – i znowu kolejne niewygodne pytanie... Alisha to dopiero potrafi w zadawanie niewygodnych pytań.
- Jest pewne podejrzenie, no ale także nie mamy pewności – odpowiedziałem, cicho wzdychając. Królowa także nie wyglądała na pocieszoną, dlatego chwyciłem jej dłoń i uśmiechnąłem się do niej delikatnie. – Hej, nie martw się o mnie, jestem w dobrych rękach. Lepiej powiedz, co tam u ciebie słychać, i jak z maluszkiem – zapytałem, chcąc ją odwieść od tych przykrych wieści. Ja sobie jakoś dam z tym wszystkim radę, w końcu mam przy sobie najlepszego anioła na świecie, no a jak sobie nie dam... cóż, już kilkukrotnie wyrwałem się śmierci spod kosy, więc w końcu na pewno mnie dopadnie.
- Według Lailah wszystko w porządku, ale jak mnie czasem kopnie, to dech w piersiach zapiera – wyjaśniła z uśmiechem, kładąc dłoń na swoich brzuchu. – Za jakieś trzy tygodnie powinien przyjść na świat.
- A imię? Wybraliście mu już jakieś? – zapytałem, obserwując ją z uśmiechem. Aż mi się trochę Miki przypomniał, kiedy był w ciąży... ale absolutnie nie chciałem, aby jeszcze raz przez to przechodził, w końcu widziałem, jak go to męczyło. A poród... Nie wiem, które z naszych dzieci bolało go bardziej. 
– Zastanawiamy się, czy nie dać mu po którymś dziadku. Zobaczymy, jak będzie wyglądał. Zbliża się pora obiadowa, powinniśmy pójść po resztę – powiedziała nagle, wstając z krzesła z niemałym trudem. Nawet sobie nie chcę, wyobrażać, jak ją musiał w tym wszystkim kręgosłup boleć.
– Może idź do jadalni, a ja ich przyprowadzę – zaproponowałem nie chcąc, aby się przemęczała. Jadalnia jest blisko, a oni mogą być wszędzie.
– Nie jestem umierająca, mały spacer nic mi złego nie zrobi – wyjaśniła, machając ręką i idąc w stronę drzwi. Podkręciłem niedowierzająco głową i zaraz do niej dołączyłem, jednocześnie kontaktując się z Mikim chcąc wiedzieć, gdzie zniknął z dziećmi, by bez sensu po całym zamku nie chodzić. 

<Aniele? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz