środa, 1 marca 2023

Od Mikleo CD Soreya

Doskonale rozumiałem złość mojego męża, zachowanie nieznajomego pana nie było stosowne, mówiłem mu przecież, że mam męża i nie jestem zainteresowany żadnym wyjściem z tym człowiekiem, a mimo to on napierał, co na jego nieszczęście usłyszał Sorey. I coś tak czuje, że niewiele było trzeba, aby pięć mojego męża spotkała się z jego twarzą.
- Na siebie za co? - Dopytałem, zmartwiony zachowaniem mojego ukochanego człowieka, którego nie zdradziłbym za żadne skarby tego świata.
- Tak, gdybym bardziej dosadnie pokazał mu, że jesteś mój i zobaczyli, by to inni nikt nie śmiałby się więcej do ciebie zbliżyć - Wyznał, a ja wszystko już zrozumiałem, mój biedny Sorey, nie powinien się złościć na siebie, to nie jego wina, że niektórzy ludzie są głupi, nie jest stanie każdemu facetowi dosadni pokazać, że jestem tylko jego.
- Sorey, nie złość się na siebie, ten człowiek nie jest godny twojej złości, źle odebrał moje słowa, ale to nie twoja wina - Starałem się go uspokoić, nie chcąc, aby się gniewał ani na siebie, ani na tego człowieka, ani na nikogo innego, to nie jest warte jego nerwów.
Sorey westchnął ciężko, coś tam burcząc pod nosem, no cóż, musi trochę się po złościć, aby mu przeszło.
- Pójdę położyć dzieci, a ty już się nie gniewaj, bardzo cię proszę - Zwróciłem się do ukochanego, całując go w policzek, idąc do dzieci, najpierw pomagając umyć się porządnie Merlinowi, nim położyłem go do łóżka, czytając mu książkę na dobranoc, cierpliwie wyczekując jego pójścia spać.
- Gotowa do snu? - Po dłuższym czasie Merlin zasnął, a ja mogłem poświęcić czas Misaki, która właśnie powoli kładła się spać.
- Tak mamo - Odpowiedziała, uśmiechając się do mnie ciepło, kładąc się do łóżka, zadowolony od razu podszedłem do dziewczynki, poprawiając jej kołderkę.
- Lekcje zrobione, książki spakowane? - Zapytałem, zerkając na stojącą przy biurku torbę.
- Tak, jestem gotowa na jutrzejsze zajęcia - Zapewniła, a ja łagodnie kiwając głową, ucałowałem ją w czoło, życząc miłych snów, wychodząc z pokoju.
Dzieci położone spać, a więc teraz najwyższa pora na nas, szukając męża po domu, znalazłem go na kanapie siedzącego i myślące, czyżby nadal myślał o tym facecie? Dałby już spokój, przecież wie, że kocham tylko jego i żaden facet tego nie zmieni.
Nie chcąc, aby się dłużej tym przejmował, usiadłem okrakiem na jego kolanach, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku, nie chciałem niczego intymnego, chciałem, tylko aby przestał myśleć i skupił się tylko na mnie.
 - Miki -Wyszeptał, kładąc odruchowo dłonie na moich pośladkach, patrząc prosto w moje oczy.
- Ci, już się niczym nie przejmuj, jestem tutaj przy tobie i nikt ani nic nas nie rozdzieli - Wyszeptałem, opierając swoje czoło o to należące do mojego męża, wpatrując się w jego cudowne oczy.
- Wiesz, że cię kocham? - Na to pytanie uśmiechnąłem się do niego ciepło.
- Wiem skarbie i ja ciebie kocham nad życie - Zapewniłem go, ponownie łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku, trwając tak do chwili momentu, w którym to zabrakło nam tchu, a nasze usta musiały oderwać się od siebie, pozwalając nam znów nabrać powietrza.
- Chciałbyś może się ze mną wykąpać? - Dopytałem, chcąc zażyć wspólną kąpiel z mężem, bo czemu by nie? Jeśli jednak nie będzie chciał, siłą go do tego nie zmuszę, mogę zawsze pójść sam, jeśli wyjścia nie będę miał.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz