Mój mąż jest naprawdę przekochanym aniołkiem, który zawsze wie, co zrobić i powiedzieć, bym czuł się lepiej. On jest taki kochany i cudowny, a co ja daję mu w zamian? Nic. Albo, co gorsze, więcej problemów. Czasem zastanawiam się, co on takiego we mnie widzi, że dalej jest ze mną mimo, że powinien już dawno mnie zostawić, i to już minimum kilka razy. Tak zrobiłby każdy zdrowo myślący człowiek. I anioł także powinien... Miki jest naprawdę niesamowity, podczas kiedy ja jestem niesamowicie okropny.
- Sorey? – głos Mikleo wytrącił mnie z zamyślenia. Czy coś mnie ominęło? Na coś się zgodziłem, nie zgodziłem, pytał się mnie coś? Trochę mnie teraz odcięło.
- Hmm? – mruknąłem, patrząc na niego ze zmarszczonymi brwiami.
- Pytałem się, czy chcesz wziąć wspólną kąpiel – odpowiedział. Pytał się? Kiedy? Powinienem się trochę bardziej skupić na mojej Owieczce, a przynajmniej wtedy, kiedy z nim rozmawiam.
- Tobie nie mógłbym tego odmówić – odparłem, uśmiechając się delikatnie nie chcąc, by się o mnie niepotrzebnie martwił. Mnie nic takiego nie było, więc nie ma po co się martwić.
Mikleo wpatrywał się we mnie jeszcze przez kilka chwil, jakby próbował coś wyczytać z mojej twarzy. Wiedziałem, że w sumie Mikleo był w stanie to zrobić, nie dość, że znał mnie bardzo dobrze, to jeszcze potrafił dokonać niemożliwego. Nie chcąc, by zauważył, że ta sprawa z tamtym chłopakiem i brakiem mojej reakcji nadal troszkę mnie dołowała, jedną ze swoich dłoni przeniosłem z jego pośladka na kark, by móc zbliżyć jego twarz bliżej do siebie, dzięki czemu mogłem złączyć nasze usta w delikatnym pocałunku.
- To co? Idę przygotować ci kąpiel – odezwałem się po krótkiej chwili, kiedy to się odsunęliśmy od siebie, aby złapać oddech.
- A ja co mam robić? Leżeć i ładnie pachnieć? – zapytał, niby to oburzony, ale ja doskonale wiedziałem, że tylko się tak droczył.
- Oczywiście, a ja cię jeszcze zaniosę na rękach do łazienki, byś się za bardzo nie zmęczył – powiedziałem, udając całkowitą powagę, chociaż w sumie... byłem w stanie to zrobić, ponieważ Miki zasługiwał na to, by cały czas go nosić na rękach i traktować jak księcia.
Następnego dnia obudziłem się wyjątkowo wcześnie mimo, że nie musiałem. Wiedziałem, że będę potrzebował wolnego z powodu tej pełni, więc zarówno dzisiaj jak i jutro mam wolne. Nie mógłbym zostawić dzieci z aniołem, który tak niezbyt potrafił nad sobą panować, to było zbyt niebezpieczne zarówno i dla Mikiego. Nie mówię, że zrobiłby im krzywdę świadomie, tylko po prostu mógłby któregoś nie dopilnować, a jak wiadomo, czasem wystarczy chwila nieuwagi, by stało się nieszczęście, którego Miki może sobie nie wybaczyć.
- Miki? – zapytałem, będąc na wpół zaspany, ponieważ to właśnie on mnie obudził, gwałtownie wstając z łóżka. Gdzie mu się tak śpieszy, przecież była... tutaj zerknąłem na zegarek i jęknąłem w duchu. Czwarta rano. Miałem wrażenie, że z pełni na pełnię Miki wstawał coraz to wcześniej. – Dzieje się coś?
- Co? Nie, nie, nie, po prostu sobie pomyślałem, że trochę posprzątam, czy coś. Nie chce mi się spać i nie chce mi się leżeć – wyjaśnił szybko, będąc bardzo ożywiony. Coś czułem, że po tak długiej przerwie ta pełnia będzie bardzo intensywna. Chyba jutro Misaki będzie miała wolne od szkoły, bo nie wiem, czy po dzisiejszym dniu będę miał siłę jutro wstać i ją wyprawić.
- Więc ci pomogę – wymamrotałem, także podnosząc się z łóżka, ale strasznie powoli. Nie chciało mi się, było poza kołdrą tak zimno... no ale musiałem. Nie mogłem go zostawić samego, by demon nie przejął nad nim kontroli, a jeżeli wymaga to poświęcenia... no to się poświęcę, sam prosiłem go o nie powtarzanie rytuału, i teraz bez żadnych wymówek zmierzę się z konsekwencjami tego.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz