Dzisiejsza pełnią była zdecydowanie spokojniejsza, niż początkowo sądziłem. Co prawda Miki niepotrzebnie wstawał o czwartej i zabierał się za mycie naczyń, które tak właściwie czyste były, no ale na takie dziwactwo zgodzić się mogłem. Lepsze to, niż gdyby wyrywał się na dwór, gdzie samego go puścić nie mogłem z wiadomych względów. Mimo jego dosyć spokojnego zachowania, cały czas miałem go na oku, tak na wszelki wypadek. Nigdy nie wiadomo, kiedy może zachcieć sobie wyjść, a jeżeli spuszczę go z oka chociaż na moment, może zrobić coś, o co będzie później się obwiniał do końca życia, a tego już bym sobie nie wybaczył.
– A ty gdzie się wybierasz? – spytałem go cicho, kiedy trzymałem w ramionach już śpiącego Merlina. O tym właśnie mówiłem, dwie minuty i już był gotów do wyjścia.
– Nad jezioro – powiedział, sznurując buty.
– Poczekaj, położę go do łóżka i możemy wychodzić – odparłem, nie chcąc, albo raczej nie mogąc go w ten dzień zostawić samego. Nie miałem za bardzo na to ochoty, ponieważ byłem trochę zmęczony, nie na co dzień wstaje się o czwartej, no ale wiedziałem, czym ryzykuję, jeżeli puszczę go samego.
– Nie musisz iść ze mną, przecież mogę pójść sam – wyburczał, tonem głosu przypominając małe, obrażone na rodzica dziecko za to, że ten czegoś mu zabrania.
– Albo grzecznie na mnie poczekasz albo wchodzisz do środka – powiedziałem spokojnie wiedząc, że inaczej do niego nie dotrę. Może i mnie zapewniać, że nic takiego się nie stanie, że ma wszystko pod całkowitą kontrolą, ale podczas pełni w takie rzeczy nie mogłem mu wierzyć. To dla bezpieczeństwa jego i wszystkich innych. I nie, żeby mnie się podobało takie podejście, nie lubiłem stawiać mu takiego ultimatum ani nie przepadałem za trzymaniem go w środku, ale to miała być tylko ostateczność.
- No dobrze – burknął, ewidentnie niezadowolony z mojej decyzji.
Nie chcąc, by się na mnie bardzo gniewał, podszedłem do niego i ucałowałem jego czoło, po czym delikatnie pogłaskałem go po policzku jedną dłonią gładząc jego policzek, ponieważ drugą ręką musiałem podtrzymywać Merlina, śpiącego i wtulonego w moje ciało, co było dosyć niezwykłe jak na niego. Nie potrafiłem zrozumieć jego sposobu rozumowania, w końcu raz mnie nienawidzi, raz mnie kocha ponad życie i ty weź się człowieku domyśl, kiedy ma jaki nastrój... dzisiaj na nasze szczęście bardziej pragnął uwagi tatusia, więc Miki nie musiał się nim przejmować. Oby tylko jeszcze jutro tak troszkę ignorował mamusię, bo Miki będzie jutro nie do życia, no ale i z tym sobie poradzę.
- Zaraz wrócę i spędzimy trochę czasu razem, dobrze? – wyjaśniłem, na co Miki pokiwał głową. Powinienem mu zaufać na te dwadzieścia sekund...? Nie no, przecież się nic nie stanie, dwadzieścia sekund w miejscu postać może.
Nie chcąc zostawiać Mikleo samego na zbyt długi czas zaraz zaniosłem naszego syna na górę do jego pokoju. Położyłem go do jego łóżka, opatuliłem kołderką i zostawiłem zapaloną świeczkę wiedząc, że zarówno on jak i Misaki wolą zasypiać właśnie przy świetle, a mi to absolutnie nie przeszkadzało. Jeżeli to sprawia, że śpią bez żadnych strachów i koszmarów, to niech sobie przy tym świetle śpią, każdy ma swoje małe strachy i nie ma w tym złego, ja na przykład nie cierpię porcelanowych lalek i cieszę się, że Misaki nie miała na ich punkcie bzika, bo chyba bym zwariował w tym domu.
Po upewnieniu się, że Misaki także spała snem spokojnym, zszedłem na dół i na szczęście Mikeo jeszcze był w domu, nerwowo robiąc kółeczka. Może jednak Miki potrafi nad sobą trochę panować...? I tak wolałbym nie ryzykować i tego jednego dnia w miesiącu mieć na niego oku.
- Już możemy iść – powiedziałem, uśmiechając się do niego delikatnie i zaraz zakładając na siebie kurtkę.
- Ale naprawdę nie musisz ze mną iść, możesz się położyć... – zaczął, czego nie chciałem słuchać.
- Nie muszę, ale chcę spędzić z moją uroczą Owieczką trochę czasu – wyjaśniłem szczerze, nie pozwalając mu dokończyć. Niby miałem na niego oko cały dzień, ale niewiele miałem z nim dzisiaj interakcji... taki wieczorny wypad nad jezioro albo wieczorny spacer nie był złym pomysłem i nawet się cieszyłem z tego faktu, tylko po tej pobudce o czwartej nad ranem byłem troszkę zmęczony, no ale jutro sobie to odbiję, a dzisiaj mogę skupić się na moim aniele, który tej uwagi chyba troszkę pragnął.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz