Zaspany przetarłem oczy, zerkając na męża, kładąc mu odruchowo dłoń na czole.
- Jak się czujesz? - Podpytałem, chcąc wiedzieć, czy jest z nim już chociaż trochę lepiej.
- Czuje się lepiej - Wyznał, a ja kiwnąłem na to głową, fakt jego czoło było już znacznie cieplejsze, a to oznaczało, że na pewno czuje się już lepiej. - Tylko napiłbym się czegoś słodkiego - Dodał, chyba bardziej do siebie niż do mnie.
- To dobrze, że czujesz się dobrze, kupiłem ci gorącą czekoladę i coś słodkiego do tego, zostawiłem to w przedpokoju, nie mając już do tego głowy - Przyznałem, ziewając cicho, zmęczony nocną zmianą i ciepłem panującym na dworze. - Mogę ci przygotować - Dodałem, gotowy do wstania z kanapy, jeśli trzeba, to trzeba, jeszcze zdążę się przecież wyspać.
- Nie, nie musisz, sam mogę sobie zrobić, śpij, na pewno jesteś zmęczony - A i tu akurat miał rację, byłem zmęczony i to bardzo zmęczony dlatego tak chętnie wtuliłem się w męża, a raczej kocem, którymi był okryty, odpływając do krainy snów, gdzie znów mogłem zbierać siły na kolejny dzień.
Oczy otworzyłem ponownie kilka godzin później wyspany, mogąc rozpocząć nowy dzień, a raczej połowę dnia, bo część dnia już przespałem.
Rozleniwiony rozciągnąłem się na kanapie, zerkając w bok, gdzie leżał mój kochany Sorey, na którego od razy zwróciłem swoją uwagę.
- Cześć kochanie jak się czujesz? - Zapytałem, kładąc dłoń na jego czole, sprawdzając temperaturę jego ciała, która była na pewno wyszła, a to cieszyło mnie jak nic innego na tym świecie.
- Lepiej - Wyznał, przytulając się do mnie, co było bardzo przyjemne, lubiłem, gdy był blisko mnie, gdy mnie przytulał, głaskał po głowie, jego obecność najbardziej w tym życiu była mi potrzebna.
- Bardzo mnie to cieszy - Wyszeptałem, chowając twarz w jego ramionach, wciągając do płuc jego zapach.
- To skoro czuje się już lepiej, nie muszę pić tych okropnych ziół prawda? - Jego pytanie zabrzmiało tak, jakby wręcz błagam mnie o to, aby nie musieć pić tego okropieństwa.
- Wszystko zależy, od tego, jak się będziesz czuł - Przyznałem, nie chcąc zmuszać go do picia tego okropieństwa, jednocześnie nie chcąc, aby jeszcze dłużej się męczył z tym przeziębieniem.
- Czuje się już dobrze, nie muszę tego pić - Zapewnił mnie, a ja nie do końca mu wierząc, kiwnąłem jedynie głową, zobaczymy wieczorem, jak się będzie czuł.
- W porządku nie musisz tego pić, mimo wszystko zostaniesz jeszcze dziś z Lailah, aby nic głupiego do głowy ci nie wpadło - Odpowiedziałem, od razu słysząc jęczenie mojej kaczuszki, że on nie chce, że Lailah jest okropna, że on to już woli zostać w nocy sam, no cóż, zobaczymy, co wydarzy się wieczorem. - Jeśli czujesz się na tyle dobrze, aby zostać sam w domu, Lailah nie przyjdzie dziś do nas na noc - Wyznałem, zgodnie z prawdą podnosząc się do siadu, rozciągając leniwie, wstając z kanapy, odczuwając ból pleców.
- Tak, nie chce Lailah tutaj, ona jest straszna - Stwierdził, czym mnie rozbawił, jednocześnie zaskakując, Lailah straszna? Co ona mu takiego robi, to ja nie wiem.
- Oj biedny mój kochany Sorey, taką krzywdę ci robiąc, oj, oj jak oni mogą - Odezwałem się, całując mojego męża w usta, kładąc dłonie na jego ramionach, uśmiechając się przy tym zadziornie.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz