Czy sypialnia była dobrym miejscem na powieszenie obrazu? Z jednej strony tak, bo to była nasza sypialnia i nasz obraz, no ale właśnie to był nasz obraz. A my siebie widzieliśmy zaraz po przebudzeniu. Chociaż, jak mnie nie będzie, to będzie mógł patrzeć na ten obraz, więc to też jest jakiś plus. Czyli wychodzi na to, że będzie on wisiał w sypialni. Tylko jak ja go powieszę? Będę potrzebował gwoździa. I ramki. Tylko skąd ja teraz ramkę wezmę? Będę musiał ją zrobić. Ale że teraz? Teraz to nie chciałem, chciałem tylko spędzić jak najwięcej czasu z moim mężem przed tymi okropnymi następnymi trzema tygodniami.
- Ale potrzebuję gwoździa, na którym mógłbym go zawiesić. I potrzebuję też zrobić ramkę do niego…
- Nie mów mi, że teraz będziesz ją robił - odezwał się Miki, ewidentnie przerażony tym pomysłem.
- Nie, oczywiście, że nie. Przecież dzisiaj mam się zająć tobą. Tym zajmę się, jak wrócę, no ale nadal nie wiem, w gdzie go położyć – powiedziałem, trochę tym faktem zmartwiony.
- Postawimy go w sypialni, na komodzie i podeprzemy go o ścianę, dobrze? – zaproponował, a ten pomysł mi się bardzo spodobał. Takie tymczasowe rozwiązanie wydaje się być całkiem dobre…
Pokiwałem energicznie głową i poszliśmy na górę, odnieść obraz. Musieliśmy trochę sprzątnąć z komody, by ten obraz tam móc postawić, a po tym Mikleo mi przypomniał, że muszę się jeszcze się spakować. Szczerze, to nie chciało mi się tego robić, bo i po co mi jakieś pakunki. Jeść nie muszę, żadnych zwierzaków też nie będziemy brać, ubrania też tak niezbyt mi potrzebne były, poza oczywiście tymi, które mam na sobie. Pocić się nie pocę, więc nic na zmianę nie potrzebuję, a skoro większość tej mojej wyprawy to latanie, no to też za bardzo tego nie potrzebuję. Powiedziałem więc o tym Mikleo, mając nadzieję, że to zrozumie i zamiast pakować się, będziemy miło spędzać czas.
- A spać to zamierzasz na ziemi? I co, jeżeli znów sobie jakoś ubranie spalisz? – spytał, patrząc na mnie wyczekująco.
- To koc to równie dobrze jutro przed wyjściem mogę wziąć. A to ubranie, to aż tak ważne nie jest. Ludzi tam pewnie żadnych nie będzie, więc nie muszę jakoś niesamowicie dobrze wyglądać – powiedziałem, dalej go próbując przekonać do swojego pomysłu.
- Pięć minut w te czy w te cię nie zbawi, a jutro będziesz mógł od razu wyruszyć – tak jak sądziłem, on swoje, ja swoje, i teraz się weź człowieku dogadaj…
- Wiesz, co można zrobić w pięć minut? Pokłócić się, pogodzić i wylądować w łóżku – powiedziałem, uśmiechając się głupkowato.
- Skoro musimy się pokłócić i pogodzić, to ile czasu nam zostaje na łóżko? – spytał, unosząc jedną brew.
- Możemy w nim być aż do jutra. Mówiłem, że musimy w nim wylądować. A jak już będziemy w nim tak długo, jak tylko chcemy – zaproponowałem, uśmiechając się delikatnie do niego. – No przyznaj, że to bardzo dobry pomysł. Lepszy niż jakieś pakowanie się.
- Czemu aż tak bardzo nie chcesz się pakować? – dopytał, chyba odrobinkę tego nie rozumiejąc.
- Ponieważ wolę skupić się na mojej pięknej Owieczce, a nie na głupim pakowaniu się – odpowiedziałem tak, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. No bo dla mnie była. Dla niego też powinna być, bo w końcu wcześniej tego chciał, prawda?
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz