Słysząc jego słowa, wziąłem głęboki wdech I jeszcze głębszy wydech już rozumiejąc, co miała na myśli Lailah. Biedną kobieta Sorey naprawdę musiał dać jej w kość, za tę opiekę zdecydowanie będę musiał jej podziękować, a może nawet coś dać za to poświęcenie.
- Wiesz, przykro mi to mówić, ale będziesz musiał pić tę zioła - Odezwałem się zmęczony, chcąc już zamknąć oczy i zasnąć, chociaż na chwilę.
- Co? Dlaczego? Ja nie chce, to jest niedobre - Burknął, pusząc przy tym policzki, myśląc, że zrobi to na mnie jakieś wrażenie, a nie zrobi, zbyt dobrze już go znam, aby się tym przejąć.
- Wiem, wiem, niedobre zioła które mogą ci pomóc, a przypominam ci, że gdy wyzdrowiejesz, znów będziesz mógł wrócić do nauki u Lailah, znów będziesz mógł mnie odprowadzać do pracy i znów będziemy mogli spędzać przyjemnie czas, a ja obiecuje, że wynagrodzę ci tę cierpienie, robiąc dla ciebie, co tylko będziesz chciał - Wyszeptałem - Uśmiechnął się delikatnie do niego, całując go w czoło, nim zamknąłem oczy już naprawdę zmęczony całonocną pracą.
Sorey mruknął coś pod nosem, ale ja już tego nie słyszałem, odpływając do krainy snów.
Obudziłem się kilka godzin później, rozciągając się leniwie na kanapie, dostrzegając śpiącego obok Soreya, mój biedny na pewno nie spał całą noc aż mi go twarz żal.
Patrząc na niego, położyłem dłoń na jego policzku, delikatnie go głaszcząc, moja mała kaczuszka jak ja ją kocham.
- Miki? - Wymruczał zaspanym głosem, mocniej wtulając się w moje ciało.
- Jak się czujesz? - Dopytałem, chcąc wiedzieć, czy czuje się już chociaż trochę lepiej.
- Średnio - Mruknął, co wywołało u mnie cichy westchnięcie, muszę mu zrobić zioła, tylko one pomogą mu dojść szybciej do siebie.
- W takim razie muszę przygotować ci zioła do wypicia - Odezwałem się, wstając z kanapy, nie dając mu więcej się do siebie przytulać.
- Ale ja nie chce, Miki wróć do mnie - Zabrzmiał, tak jakby zaraz miał się rozpłakać, co za kaczuszka, biedna taka i jak tu mu nie współczuć.
Nie zwracając uwagi na jego skomlenie, przygotowałem mu zioła które przyniosłem już po chwili do salonu.
- Proszę - Zachęciłem go, mając nadzieję, że bez większego narzekania wypije zioła.
- Nie chce - Burknął, pusząc swoje policzki, kręcąc przy tym nosem, no i znów to samo już współczuję Lailah tej nocy, przecież on jest okropny.
- W porządku nie musisz pić - Zgodziłem, się nie mając zamiaru się z nim kłócić, na szczecie ja podejść mogę go bardziej psychologicznie.
- Nie muszę naprawdę? - Zapytał, z nadzieją w głosie bardziej ciesząc się z moich słów, on jeszcze nie wie, co planuje, ale się dowie, a gdy to nastąpi, nie będzie już taki zadowolony, z tego, co usłyszy.
- Nie musisz, ale ja nie będę spał z osobą chorą, jeśli nie chcesz się leczyć i chcesz wyzdrowieć na własną rękę dobrze, ja nie będę cię do niczego zmuszał, ty zostań tu na kanapie, a ja będę od jutra spał w sypialni - Wytłumaczyłem, mówiąc poważnie albo zacznie się leczyć, albo zostanie tu na kanapie całkiem sam.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz