czwartek, 8 czerwca 2023

Od Soreya CD Mikleo

 Nie za bardzo rozumiałem, czemu miałbym się czuć gorzej z powodu przytulania się do niego. Jego dotyk zawsze sprawia, że czułem się lepiej... owszem, był trochę zimn, ale to tylko taki jest na początku, bo jak się do mnie odrobinkę poprzytula, to zaraz ogrzewam go swoim ciałem. Poza tym widzę, że się boi, co jest zupełnie normalne, w końcu jest burza, a co go najbardziej uspokoją podczas burzy? Ja. Znaczy się, chyba ja. Kiedy ostatnim razem była burza, chyba całkiem dobrze uspokoiłem Mikleo, a wtedy mieliśmy gorsze warunki, bo byliśmy w jaskini. Teraz jesteśmy w bezpiecznych murach domu, mamy ciepły kocyk no i siebie, to niewiele, więc trzeba było korzystać z każdej tej możliwości. 
- Obiecuję, że nie będę narzekał na ciebie. Będę tylko narzekał na deszcz – powiedziałem, znów uparcie nakrywając nas obu kocem, bym mógł przytulić się do jego ciała bezpośrednio, a nie przez jakiś materiał. Bardzo, ale to bardzo starałem się nie zadrżeć, kiedy poczułem jego chłodną, wręcz lodowatą skórę, no ale tak niezbyt mi to wyszło. To po prostu było silniejsze ode mnie. 
- Nie wydaje mi się... – zaczął, ale nie dokończył z powodu kolejnego grzmotu. 
- Za momencik przyzwyczaję się do twojego ciała, spokojnie – odparłem, całując go w czółko. 
- A jak się nie przyzwyczaisz? I zmarzniesz? Co, jeżeli będziesz chory? W końcu, twój żywioł to ogień, a ogień źle reaguje na wodę... – mówił, ewidentnie za bardzo spanikowany na moim punkcie. 
- Przesadzasz, Owieczko. Nawet jeżeli już zachoruję, no to trochę pochoruję i będę się czuł lepiej. Nie umrę od ego. A jeżeli umrę, to do ciebie wrócę. Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz, będę cię nawiedzał do końca świata, i jeszcze dłużej – zagroziłem żartobliwie, czym go rozbawiłem. I bardzo dobrze, bo to o to mi chodziło. 
- Nie wiem, jak ja sobie z tym poradzę – odparł równie żartobliwie, już chętniej wtulając się w moje ciało. No i o to mi chodziło, by poprawić jego humor i samopoczucie, a ja jakoś sobie z resztą poradzę. Powiedziałbym, że nie jest mi zimno, no ale wtedy bym skłamał, a anioły kłamać chyba nie mogą. 
- Będziesz musiał nauczyć się ze mną żyć – odparłem, gładząc jego ramię. 
I właśnie w ten sposób minęła nam reszta dnia; siedzieliśmy na kanapie, ze zwierzaczkami wokół i wtuleni w swoje ciała. Miki drżał z powodu burzy, ja drżałem z powodu zimna, więc tak sobie wspólnie drżeliśmy pod kocem. Burza jednak w końcu minęła, więc Miki już nie drżał, ale poczucie chłodu u mnie nie minęło. Może jednak faktycznie tak odrobinkę się przeziębiłem? No ale i tak uważałem, że do jutra mi przejdzie, więc kiedy Mikleo spytał się, jak się czuję, powiedziałem, że jest znośnie. No bo jest znośnie. I to na tyle znośnie, że jutro odprowadzę Mikleo rano do pracy. I po niego przyjdę. W końcu, do moich obowiązków należy dbanie o jego bezpieczeństwo. W jego pracy nie mogę w żaden sposób na niego wpłynąć... no ale mogę go do niej odprowadzić. I go przyprowadzić. I nieważne, czy jest deszcz, czy śnieg, czy słońce, czy wichura, muszę go zaprowadzić i odprowadzić. Jest w końcu moim mężem i nie mogę pozwolić, by coś się mu stało. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz