czwartek, 8 czerwca 2023

Od Mikleo CD Soreya

Wiedziałem doskonale, że tak naprawdę tego nie chce, nie widzieliśmy się w końcu cały dzień, dlatego wiem, że chce spędzić, że mną czas.
- Wolę spędzić czas z tobą niż przebywać na dworze sam - Odparłem, jednym ruchem ręki osuszając jego wilgotne włosy. - Powinniśmy jeszcze mieć kawę, którą przyniosła nam Misaki, zaraz wracam - Dodałem, wychodząc z pokoju, idąc do kuchni, gdzie po dłuższym szukaniu znalazłem jeszcze trochę kawy, którą przygotowałem dla męża, zanosząc do sypialni, gdzie mój biedaczek się właśnie grzał, a mógł nie wychodzić po mnie, przecież sam bym sobie poradził.
- Proszę - Podałem mu gorący napój, który od razu zaczął pić, wygrzewając swoje zmarznięte ciało, mój biedaczek będzie musiał się nauczyć żyć na tym świecie, nawet gdy pogoda nie będzie mu odpowiadała, może dzięki temu oszczędzi sobie wychodzenia po mnie w zimne i mokre dni. Ja rozumiem, że chce to dla mnie robić, bo jest to miłe, ale w takie zimne dni lepiej, aby sobie odpuścił z wyjściem z domu, tak jak ja unikam słońca, tak i on powinien unikać deszczu.
- Lepiej? - Podpytałem, głaszcząc go delikatne po policzku, który wydawał się już odrobinkę cieplejszy.
- Trochę - Wyszeptał, popijając kawę, którą wygrzewała go od środka.
- Niestety nie mamy już drewna, aby rozpalić kominek - Odezwałem się przejęty tym faktem, naprawdę chce, aby było mu ciepło, nie mogąc już w żaden inny sposób mu pomóc, chociaż bardzo bym tego chciał.
- Już i tak mi pomogłeś - Wyszeptał, przestając się trząść, mój biedaczek, chętnie bym się teraz do niego przytulił, gdyby nie to, że byłoby mu zdecydowanie zimniejsze, a tego bardzo bym dla niego nie chciał.
- Cieszę się - Przyznałem, całując go w policzek, kładąc się obok niego, starając się go nie dotykać, nie chciałbym, aby z mojego powodu czuł się źle, dla tego poleżę tu obok i spędzę z nim czas.
Przyglądając mu się z uwagą, analizowałem jego stan. Czując, że czuj się źle, mój biedaczek oby tylko nic mu się złego nie stało, nie chciałby, aby przeziębił się z tak błahego powodu, co prawda my anioły nie możemy zachorować z byle powodu, jednak może właśnie dla niego deszcz nie jest byle czym.
- Połóż się, poczujesz się lep... - Nie dokończyłem, słysząc głośny huk, dochodzący z dworu ze strachu przygryzając sobie język, chowając twarz w poduszki.
- Miki? - Słysząc zmartwiony głos męża, wziąłem dwa głębokie wdechy, zdejmując poduszkę z twarzy, patrząc na jego twarz.
- Nic mi nie będzie, teraz zajmij się sobą, ja sobie jakoś poradzę, naprawdę - Poprosiłem, a mimo to mój kochany Sorey przytulił mnie, nakrywając naszą dwójkę grubym koce i kołdrą takim właśnie sposobem mnie uspokajając.
- Powinieneś się grzać, a nie mnie tulić - Wyznałem, zgodnie z prawdą martwiąc się o jego stan.
- Mi nic nie będzie, nie przejmuj się mną - Wyszeptał, całując mnie w czoło, mimo że nie do końca mu w to wierzyłem.
- Tylko obyś jutro nie mówił mi, że źle się czujesz tylko dlatego, że mnie przytulasz - Wyszeptałem, mimo wszystko wychodząc spod kocyka, aby go nim okryć, możemy się przytulać, ale przez koc, który będzie go grzał, chroniąc przed moim zimnem.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz