Podejrzewałem, że zdobycie tego naczynia, będzie skomplikowane i mega trudne. No i niebezpieczne. Bałem się, że będę musiał wykorzystać maksimum swoich mocy i jeżeli coś zrobię nie tak, coś złego się stanie, umrzemy, czy coś. W rzeczywistości było to dużo... prostsze. Znaczy się, nie dla mnie, bo polegało to na zagadkach. I na dobrym zrozumieniu ich. I aby to uczynić, trzeba być mądrym. Ja mądry nie byłem. Ale Lailah była. Ona mówiła mi, co zrobić, a ja to robiłem. I to musiałem robić dokładnie to, co mi kazała, bo w przeciwnym razie groziło to nadpaleniem ubrań, a tych miałem tylko dwa zestawy, jeden na sobie, drugi w torbie. Kiedy wracaliśmy, miałem już tylko jeden.
Naczynie nie było jakoś specjalnie niezwykłe. Ot, maleńki, porcelanowy garnuszek z przykrywką i pokryty przeróżnymi runami. Runami ochronnymi, jak mówiła Lailah. Ciekawe, czy coś takiego można zrobić samemu. W końcu, jakieś garnki w domu mamy. Może nie takie porcelanowe, bo porcelana za delikatna i droga, no ale takie żeliwne i gliniane już są. I namalować tylko takie same symbole, jak na tym i mamy idealne naczynie dla demona. Spytałem się Lailah, czy jest to możliwe, a wtedy ona urządziła mi wykład dlaczego to by nie zadziałało. Połowy rzeczy nie zapamiętałem.
- Jesteś pewna, że dobrze lecimy? – zapytałem któregoś dna podróży. Mikleo znajdował się w zupełnie innym kierunku. Oczywiście kierowałem się tylko i wyłącznie swoją intuicją, no ale raz już poprowadziła mnie do niego dobrze, więc czemu teraz miałoby to nie zadziałać.
- Tak, wracamy dokładnie tą samą trasą. Patrz na rzekę, jej koryto ma specyficzny kształt... – zaczęła mi tłumaczyć Lailah, no i uznałem, że miała racja. Faktycznie, kilkanaście dni temu mijaliśmy taką rzekę...
- Czuję, że Mikleo się nie znajduje w tym kierunku – powiedziałem, co zaskoczyło Lailah. Kobieta zarządziła postój, co mnie zaskoczyło. Niedawno ruszyliśmy i już mieliśmy sobie urządzić postój? Mimo to posłusznie zleciałem na dół, stając na małej, urokliwej polance.
- Co masz przez to na myśli? – spytała, patrząc na mnie lekko spanikowana.
- No że Mikleo się tam nie znajduje. Kiedy tutaj wróciłem, w sensie że na ziemię, potrafiłem wyczuć, gdzie znajduje się Miki. I chyba teraz też tak potrafię. Przez te wszystkie dni, kiedy to byliśmy w tej świątyni, raczej nie ruszał się za bardzo z miejsca. Dopiero od wczoraj zacząłem mieć wrażenie, że coś tak nie w tym kierunku lecimy, no ale dzisiaj Miki znajduje się zupełnie gdzie indziej. Znaczy się, tak mi intuicja podpowiada – wyjaśniłem jej wszystko mając nadzieję, że zrozumie. Chyba to wszystko miało sens... przynajmniej w mojej głowie tak się to prezentowała.
- To nie brzmi dobrze – powiedziała, co mnie zaskoczyło i to w ten negatywny sposób. – Od tej chwili będziesz nas prowadził. Musimy upewnić się, że z Mikleo wszystko w porządku.
- A co, jeżeli okaże się, że się myliłem? Strasznie dużo dni stracimy – powiedziałem, niepewnie się z tym czując. Mogło być coś na rzeczy, ale może też mi odwalać przez to, że długo jesteśmy rozdzieleni.
- Musimy zaryzykować – odpowiedziała poważnie, na co kiwnąłem głową. Nie podobało mi się to, czułem lekką presję i niepokój o Mikleo... Oby wszystko było z nim w porządku i aby to była moja wina.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz