niedziela, 11 czerwca 2023

Od Soreya CD Mikleo

 Chciałbym mu powiedzieć, że czułem się już lepiej, no ale wtedy bym skłamał. Tam na górze było odrobinkę lepiej, o czym zdałem sobie sprawę dopiero wtedy, kiedy tutaj przyszedłem. No ale na górze nie było Mikleo... nie wiem, czego bardziej mi brakowało, ciepła, czy też jego bliskości. Nie potrafiłem się zdecydować, najbardziej to chciałbym i jedno, i drugie, ale to chyba było niemożliwe, i musiałem coś wybrać. Zauważyłem jednak, że prędzej zasnę w zimnie z Mikim, niż w cieple bez Mikiego. A i Miki narzekać nie powinien, bo z tego, co czuję, to jest cieplejszy ode mnie, więc dzięki mnie może się trochę ochłodzić. Wydaje mi się to bardzo uczciwa wymiana. 
- Zimno mi – bąknąłem, przytulając się do niego. 
- Cały czas? – dopytał, ewidentnie tak odrobinkę zmartwiony moim stanem. I to odrobinkę bardzo. 
- Mhm – przytaknąłem, wtulając się w jego ciało, takie mięciutkie, i milutkie, i pachnące... mógłbym się do niego przytulać całą wieczność. I o jeden dzień dłużej. 
- Może przejdę się do Lailah? Spytam się, co zrobić, by ci pomóc? – zasugerował, ale ja absolutnie nie chciałem, by mój Miki gdziekolwiek szedł. Teraz chciałem się do niego przytulić, całą noc jakoś tak dziwnie mi się spało, tak niefajne, i dręczyły mnie też jakieś dziwne sny... to dlatego, że Mikiego nie było obok. Nie chcę mieć znowu jakichś dziwnych snów. 
- Nie musisz. W końcu mi się poprawi – powiedziałem, na wpół śpiący. Rany, ile ja ostatnio śpię... to się robi naprawdę niefajne. Mam naprawdę tego dosyć, w końcu ile można spać, chciałbym w końcu poczuć się normalnie i coś porobić. Cokolwiek. Jak na przykład przeszedłbym się na spacer z naszym uroczym Lucky’m. Popracowałbym jakoś fizycznie, Miki mówił mi, że nie mamy drewna, więc drewno by wypadałoby porąbać. Albo nawet do Lailah bym się przeszedł i skupiłbym się na tych okropnie trudnych dla mnie ćwiczeniach. Nienawidziłem ich, ale teraz strasznie za nimi tęskniłem. 
- Domyślam się, ale nie mam czasu. W nocy muszę iść do pracy, a nie mogę cię zostawić samego – wytłumaczył mi, cały czas zmartwiony. 
- Przecież nic mi się nie stanie. Tylko będę za tobą strasznie tęsknił – powiedziałem prawdę, starając się utrzymać przytomność, no ale to było bardzo ciężkie. Miki coś mi odpowiedział, ale nie dosłyszałem, co takiego, bo po prostu zasnąłem. 
Kiedy następnym razem otworzyłem oczy, Mikleo nie było obok mnie. Nie do końca zadowolony z takiego obrotu spraw podniosłem się do siadu, rozglądając się dookoła. Mój stan się nie zmienił, cały czas było mi zimno, ale to akurat mnie nie zaskoczyło. Najwidoczniej muszę to po prostu jakoś przeżyć... rozejrzałem się niepewnie dookoła, w poszukiwaniu mojego męża, ale nigdzie go nie dostrzegłem. Zauważyłem jednak, że na dworze już nie było słoneczka, a zamiast tego znów padało. To dlatego było mi tak odrobinkę zimniej niż ostatnio, albo już mi się w głowie miesza. Może Miki poszedł się ochłodzić? To miałoby sens. Mam nadzieję, że niedługo wróci, już się za nim stęskniłem. 
- Cześć, Śnieżko – przywitałem się z kotką, która do mnie podeszła. – Dzisiaj się o mnie nie ogrzejesz, jestem zimniejszy niż zazwyczaj – dodałem, miziając ją pod bródką. Kotka jednak nie przejęła się tym i wdrapała się na moje kolana, cicho mrucząc. Co za kochana kicia... chyba musi być wdzięczna za to, że ją i jej córeczkę wziąłem z ulicy. Czasem to jednak dobrze się zgubić. 

<Owieczko? c:>  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz