Przepraszam bardzo, ale czemu on chce szukać pracy? Po co mu praca? Przecież ja mogę znaleźć pracę. Praktycznie już ją znalazłem, tam u kowala, tylko tam się muszę zgłosić, co oczywiście zrobię, kiedy tylko skończę nauki, no ale jeżeli naprawdę uważa naszą sytuację materialną za tak tragiczną, to mogę odłożyć te nauki na. Później, a kiedy to na później nastąpi, nie mam pojęcia. Albo jakoś to połączę. Nie chciałbym, by Miki się przemęczał, zwłaszcza teraz, kiedy jest lato, i jest gorąco, i mój Miki nie czuje się najlepiej. Póki pora roku się nie zmieni, powinien odpoczywać w domu, ewentualnie nad jeziorem.
- Mówiłem ci, że jeżeli mamy jakieś problemy, to mogę zacząć pracę w kuźni – zacząłem, oczywiście jak zawsze zmartwiony jego sanem.
- Słońce, skoro chcemy mieć dziecko, będziemy potrzebowali dużo pieniędzy. I jeszcze będziemy musieli wspomóc naszą córkę w przygotowywaniu ślubu...
- I Yuki’ego w jego remoncie – dokończyłem, cicho wzdychając. Faktycznie, jakby to tak zsumować wszystko, to mamy dużo wydatków. I to bardzo. Zawsze mieliśmy problem z pieniędzmi? Chyba jakieś musieliśmy mieć, skoro pracowałem.
- Nawet jakbyś poszedł do pracy, ja i tak musiałbym pracować. Już i tak całe dnie siedzę w domu, więc dobrze byłoby zrobić coś produktywnego i troszkę dorobić, prawda? – wyjaśnił, uśmiechając się ciepło, no ale mi tak do uśmiechu nie było.
- Ale w tym momencie przebywanie dla ciebie na dworze jest męczące. Możesz poczekać, aż będzie chłodniej, dzięki czemu nie będziesz się tak źle czuł – powiedziałem, gładząc go policzku.
- W szpitalu aż tak źle nie jest, wiesz? Jakoś wytrzymam – próbował mnie przekonać, ale ja nie byłem bardzo spokojny. Wygląda na to, że jestem beznadziejnym mężem, bo gdybym był dobrym mężem, to Miki nie musiałby się martwić o pieniądze. Chyba byłem troszkę lepszym mężem jak byłem człowiekiem, niż teraz... ale będę mógł się poprawić, bo teraz jestem silniejszy, więc mógłbym pracować więcej i tym samym zarabiać więcej.
- Będę pracować więcej, byś ty nie musiał – zaproponowałem, dalej nie chcąc, by mój Miki niepotrzebnie pracował. Jego dłonie były takie drobniutkie, i delikatnie, i jeszcze przez tę opaskę na czole wyglądał jak książę, a czy książę powinien pracować? No nie.
- Kaczuszko, za bardzo się o mnie martwisz. Lepiej chodźmy, nim nas noc zastanie – poprosił, chwytając mnie za dłoń i ciągnąc w stronę drzwi.
- Czekaj... kaczuszko? Czemu kaczuszko? Przecież nie jestem kaczką. Ani nie wyglądam jak kaczka – zauważyłem, delikatnie oburzony tym przezwiskiem. Kaczka kojarzyła mi się z czymś negatywnym, ale też do końca nie wiedziałem, dlaczego.
- Oj, tak mi się powiedziało. A teraz zakładaj buty, i jakąś koszulę. Nie możesz chodzić po dworze bez koszulki – dodał, czym już w ogóle mnie oburzył. A to dlaczego? Chodzenie bez koszulki było wygodne...
Mimo tego, nie do końca zadowolony, założyłem jakąś nieszczęsną koszulę na moje plecy, by Miki już nie miał do mnie żadnego problemu, ale tak nie do końca ją zapiąłem. Na ten ruch pokręcił z niedowierzaniem głową, ale nic już nie powiedział, co wziąłem za zgodę. Zaraz po tym założyłem buty i wypuściliśmy pieska na dwór, zamykając za nim drzwi na klucz. W końcu troszkę nas nie będzie, a kotki zawsze mogą wyjść przez klapkę w drzwiach, więc nic złego się zdarzyć nie powinno.
- Miki, a my byliśmy tutaj w mieście, kiedy zaatakował je smok? I zrobiłem coś, by mu przeszkodzić? Alistair mi wczoraj trochę o tym opowiadał, i wychodzi na to, że to były czasy, jak byłem tym całym pasterzem, więc chyba powinienem na to jakkolwiek zareagować, prawda? – zapytałem, dopiero teraz sobie o tym przypominając. Miałem go o to zapytać dużo, dużo wcześniej, no ale kotki całkowicie pochłonęły mój umysł i mi się tak odrobinkę zapomniało o tej sprawie. Na szczęście już mi się o tym przypomniało i mogę zaspokoić swoją ciekawość.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz