Cały czas nie byłem do końca przekonany, czy Miki powinien pracować, zwłaszcza, że przecież nie musi. Ja bym nam zapewnił dobre życie, a Miki nie musiałby się przemęczać. Może bym tego tak nie przeżywał, gdyby to była jesień, albo zima... cały czas miałem wrażenie, że mogłem się dla niego postarać bardziej i zrobić wszystko, by nie musiał pracować. I to jeszcze w takim niebezpiecznym miejscu... już zdążyłem zauważyć, że Miki pomimo tego, że ludzi nie lubi, nie potrafi im powiedzieć nie i właśnie dlatego wtedy tam zasłabł u Ally. To jest pierwsza niebezpieczna rzecz, a po drugie co, jeżeli się czymś zarazi? Niby anioły są bardziej odporne na choroby i inne tego typu rzeczy, ale to niebezpieczeństwo istniało zawsze. Coś mi podpowiadało, że anioł może zachorować, a ja naprawdę nie chciałbym, by mój aniołek musiał jeszcze bardziej cierpiał. Już to gorąco będzie mu strasznie przeszkadzać, a gdyby tak jeszcze zachorował? Co prawda dzięki temu mógłby siedzieć w domu, o ale ja wolałbym, by w tym domu siedział zdrowy, nie chory. Mi naprawdę nie przeszkadzałoby to, że Miki nie pracuje... może dla kogoś innego byłby to problem, ale nie dla mnie. Wróciłem tu dla niego, a on przeze mnie musi iść do pracy... no chyba nie tak to miało wyglądać, prawda?
- Przecież ja umiem w życie, nie wiem, czego jeszcze miałbym się nauczyć – odparłem, pusząc oburzony swoje poliki. W końcu, czego mam się uczyć, skoro już wiem wszystko... albo prawie wszystko. Wystarczy mi wiedzieć, po co ja tu jestem, a jestem tu po, by sprawiać przyjemność mojemu mężowi. Więcej wiedzieć nie muszę.
- No nie wiem, chociażby dobrze byłoby poznać wartość pieniądza, odkąd mieszkamy wśród ludzi i mamy pewne wydatki. I też musisz w końcu poznać prawdziwą stronę ludzi – powiedział, poprawiając moje włosy, które oczywiście jak zwykle żyły własnym życiem, niezależnie od tego, czy szczotki się użyło czy też nie. Szczotka to powinna być tylko dla mojego męża, on to z niej zrobi zdecydowanie większy użytek niż ja.
- Czy ja nie lubiłem ludzi wcześniej? Tak ogólnie? – zapytałem, nagle doznając małego olśnienia.
- To... trudno stwierdzić. Jak byłeś młodszy, raczej lubiłeś towarzystwo innych. Dopiero po mojej śmierci zacząłeś od nich stronić, ale mimo wszystko jeżeli była okazja do pomocy ludziom, raczej im pomagałeś. Czemu się pytasz? – dopytał, chyba trochę zaintrygowany tym moim pytaniem.
- Zastanawiam się, czemu nie lubię Nori’ego, i coś mi mówi, że to, że jest człowiekiem, miało dla mnie jakieś znaczenie... no ale skoro nie nie lubiłem ludzi, to nie mam pojęcia, co to może być. I nie, zazdrosny o moją córkę też nie jestem – powiedziałem, kreśląc szlaczki na jego brzuchu. Wiem, że Miki teraz był strasznie zmęczony dzisiejszym krótkim spacerem w upale, to niewiele mogliśmy zrobić, więc pomimo wielkiej ochoty zrobienia... no cóż, czegokolwiek, siedziałem grzecznie na kanapie. Ja to bym jednak teraz chciał taką jesień, albo zimę, byśmy mogli coś tam sobie porobić wspólnie, a nie tylko siedzieć na kanapie. Albo w łóżku. Już się wysiedziałem, mógłbym teraz porobić coś innego. – W jakich godzinach w ogóle będziesz pracował? – dopytałem, dopiero teraz zdając sobie sprawę, że Miki o tym mi nie wspominał. Co, jeżeli po nauce u Lailah wrócę do pustego domu, który pozostanie pusty przez wiele godzin? Przecież ja tego nie zniosę, nie potrafię długo wytrzymać bez Mikleo.... jeszcze umrę z tęsknoty za nim, i co to będzie? I znów będę musiał wrócić jakoś na ziemię, a nie jestem tak do końca pewny, czy to będzie takie łatwe. Teraz pewnie niebo lepiej jest strzeżone po tej mojej ucieczce... ciekawe, czy ktoś jeszcze poza mną uciekł z nieba. Będę musiał się tego zapytać Lailah, kiedy tylko ją zobaczę. A zrobię to jutro. To dosyć późno, obym tylko o tym nie zapomniał.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz