Słysząc jego słowa, pokręciłem z niedowierzaniem głową, nie trzeba nosić mnie na rękach mam nogi i to całkiem zdrowe nogi nie trzeba mnie nosić w ciąży czy też nie, ja sobie świetnie sam radze z resztą to nie byłaby moja pierwsza ciąża, doskonale wiedziałbym jak sobie z nią poradzić, z resztą ciąża to nie choroba nie będzie musiał mnie traktować jak porcelanową laleczkę, ja naprawdę będę zdrowy i będę miał swoje potrzeby, o których sam prędzej czy później dam znać mojemu ukochanemu.
Westchnąłem cicho, kręcąc głową, zastanawiając się nad jego słowami. Myśląc, co to będzie, gdy zaczniemy starać się o dziecko, przecież on ze szczęścia wyjdzie z siebie i stanie obok dosłownie i w przenośni.
- Zanim postaramy się o dziecko minie jeszcze sporo czasu, na razie ty musisz dzielnie ćwiczyć panowanie nad swoimi mocami, później czeka nas ślub Misaki, no i Yuki na pewno zaprosi nas już do nowego odświeżonego domu a Merlin, z nim to już sam nie wiem, on jest specyficzny - Wytłumaczyłem, nie do końca wiedząc jak mu to wyjaśnić.
- Co masz na myśli, mówiąc specyficznie? - Zapytał, siadając na krześle w kuchni tuż obok mnie.
- Merlin zawsze był samolubny, wszystko chciał mieć dla siebie, złościł się bardzo często, gdy nie dostał tego, co chciał, a i wiecznie miał problemy o to, że nie kupujemy, a później ja nie kupuję mu tego, co chciał, a przecież u się należało, właśnie dlatego znalazł sobie bogatego faceta, który kupuje mu wszystko, o co tylko poprosi - Wytłumaczyłem, nasz syn po osiągnięciu siedemnastego roku życia już poszedł swoją drogą, no cóż, takie życie obrał, a ja nie zmuszę go do żadnych zmian, nawet zresztą bym nie próbował, niech żyje jak chce, oby tylko był szczęśliwy.
- Czy ma to po którymś z nas? - Dopytał, zaciekawiony tym drobnym faktem.
- Nie skarbie, nie po nas, ale nie wiem, jacy byli nasi rodzice, to znaczy moja mama była taka jak ja z charakteru, ojca nigdy nie poznałem, twoja mama była ponoć dobrać i kochaną kobietą a o ojcu nic nie wiem, może to po którymś z naszych ojców taki jest, sam nie wiem, nigdy tego tematu nie drążyłem - Przyznałem, nigdy w sumie się nad tym nie zastanawiając, taki po prostu już jest, a mimo to kocham go nad życie jak każde inne z naszych dzieci.
- A czemu nas nie odwiedzają? - Na to pytanie nie znałem ta szczerze odpowiedzi, to znaczy tylko podejrzewałem, ale pewien być nie mogłem.
- Cóż wiesz, każde z nich ma własne życie, Misaki ma narzeczonego, Merlin ma chłopaka a Yuki mieszka wcale nie tak blisko nas, jest z Emmą i ma mieszkanie na głowie - Wyjaśniłem, oczywiście, gdyby chcieli, by nas odwiedzali, ale nie oczekuje tego od nich, nie chcą, nie muszą, ja cieszę się z tego, że mam męża i nic więcej już do szczęścia na co dzień nie jest o potrzebne.
- Misaki też ma narzeczonego i do tego pracuje, a ma czas, aby nas odwiedzić - Przyznał, z czym się musiałem zgodzić, no cóż, nie możemy na nikogo wpłynąć, będą chcieli, to nas odwiedzą.
- Wiesz, na nikogo nie wpłyniemy, nie ma się co nad tym zastanawiać, tak było od zawsze, gdy umarłeś, a dzieci były już starsze, poszły w swoją stronę, a ja będąc sam, ruszyłem w drogę, nie ma jednak już, o czym rozmawiać, odwiedzimy nasze dzieci, jak tylko będę miał wolne w pracy - Obiecałem, uśmiechając się do niego ciepło.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz