niedziela, 11 czerwca 2023

Od Mikleo CD Soreya

Gdy mój mąż zasnął snem twardym, leżałem z nim jeszcze trochę, aby przypadkiem się nie obudził, nim bardzo po cicho wstałem z kanapy, całując go w czoło, okrywając porządnie kocem, nim nakarmiłem nasze zwierzaki, przyniosłem z szafy jeszcze jeden gruby koc, aby go okryć, wychodząc z domu, musząc pójść do Lailah, ja nie znałem się na aniołach ognia, tak dobrze, jak ona się na nich znała, dlatego właśnie to do niej muszę się udać o pomoc w tej sprawie.
- Witaj Lailah - Przywitałem się z kobietą, spotykając ją w katedrze siedzącą na jednej z ławek.
- Dobrze cię wiedzieć Mikleo - Przywitała się ze mną, uśmiechając przy tym delikatnie. - Gdzie Sorey? - Zapytała, zerkając za mną, tak jakby wzrokiem go szukała.
- Jest w domu, musisz mi pomóc, odebrał mnie z pracy w deszczu dwa dni temu i zachorował, nie umiem mu pomóc, robię mu gorące kąpiele, w sypialni jest gorąco, leży pod kocami i do tego wszystkiego przygotowałem mu rosół, nie wiem już jak mu pomóc, za dosłownie dwie godziny muszę iść do pracy i boję się pozostawić go samego w domu - Wytłumaczyłem, naprawdę zmartwiony tym faktem, co ja mam teraz uczynić? Będę musiał chyba opuścić dzień w pracy, aby być przy nim.
- Rozumiem, mam specjalne zioła, które mu pomogą - Odezwała się, za pomocą swoich mocy przywołując mały słoiczek z ziołami. - Dzięki nim poczuje się lepiej - Dodałem, podając mi słoiczek.
- Dobrze, w takim razie podam mu to dziś, mam do ciebie jednak prośbę, możesz zostać dziś wieczorem z nim? Muszę pójść do pracy, ale nie chce, aby pozostał w domu sam - Wytłumaczyłem, naprawdę nie chcąc, aby mój ukochany pozostał w domu sam bez opieki, gdy ja będę zajmował się innymi chorymi.
- Oczywiście, nie ma żadnego problemu - Zgodziła się, idąc wraz ze mną do domu, musząc iść w deszczu, który właśnie spadł na ziemię.
Na szczęście Lailah była na to odporna, przynajmniej ona sam nie zachowuje, nie chciałbym, aby i ona źle się poczuła.
- Miki wróciłeś, stęskniłem się - Zawołał, wstając z kanapy, przychodząc do mnie, mocno mnie przytulając.
- I ja się za tobą stęskniłem - Wyszeptałem, całując go w policzek, uśmiechając się przy tym delikatnie. - Posłuchaj, muszę iść już do pracy - Dodałem, co nie spodobało się mojemu biednemu choremu mężowi.
- Dlaczego? Nie zostawiaj mnie samego - Wydukał, pusząc swoje policzki.
- Muszę iść do pracy, ale nie zostaniesz sam, przyszła Lailah ma dla ciebie zioła, które ci pomoże - Wytłumaczyłem, uświadamiając go w tym drobnym fakcie, wskazując na kobietę która stała właśnie za mną.
- Lailah? Zostaniesz ze mną w nocy? Ale ja chce moją owieczką - Burknął, siadając na kanapę, nakrywając się kocem, nie chcąc, aby był tu ktoś inny oprócz mnie, niestety nie można mieć wszystkiego.
- Potem ci to wynagrodzę kotku, muszę już iść do jutra - Zwróciłem się do męża, podchodząc do niego, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku, nim pożegnałem się z nim, wychodząc z domu, jeszcze raz dziękując kobiecie za to, że będzie opiekował się moim mężem, gdy ja będę ciężko pracować.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz