Od kiedy czas bez niego mija szybko? I to jeszcze trzy tygodnie? Ten tydzień zleciał mi strasznie szybko, owszem, ale tylko dlatego, że Mikleo był obok. I to jeszcze cały czas. Gdyby chodził do pracy, to jeszcze by mi to leciało bardzo powoli, no ale to nie byłby fajny czas. A ten był bardzo fajny. Szkoda, że musiał się tak szybko skończyć…
Westchnąłem ciężko, niepocieszony jego słowami. Im bliżej tego jutrzejszego dnia było, tym gorzej się czułem. Nie podobało mi się to, że musieliśmy się rozstać na tak długo. Czułem, że to było niewłaściwe. Znaczy, może nie, że niewłaściwe, ale czułem, że powinniśmy się rozdzielać. Zawsze, kiedy to robiliśmy, coś złego się działo, a przynajmniej takie miałem wrażenie. Nie pamiętałem wszystkiego, więc trudno było mi stwierdzić, czy jest ono właściwie… no ale mogę przytoczyć jeden przykład na pewno. Chociażby swoją śmierć. Wtedy się rozdzieliliśmy na bardzo długi czas i nie skończyło się to dla niego dobrze. Co prawda trzy tygodnie to nie dziesięć lat, no ale to nadal długi okres rozłąki. I coś się wydarzyć może. Jeszcze nie wiem, co, ale po prostu… sam nie wiem, czy naprawdę mam to przeczucie, czy może nie chcę go opuszczać. A może i jedno, i drugie.
- I jak niby mamy go spędzić, by odpowiednio go wykorzystać? – zapytałem, pusząc swoje poliki.
- Wiesz, ja może ubiorę jakieś ładne ubranko. Ty się ucieszysz, ja się ucieszę i jakoś ten czas spędzimy – zaproponował, co nawet brzmiało dobrze, no ale jednak miałem pewne ale.
- Seks jest przyjemny, ale czy chcemy spędzać ten nasz ostatni dzień w ten sposób? Tak jak powiedziałeś, ty się przebierzesz, nakręcisz mnie na maksa, a po wszystkim oboje tak zmęczeni będziemy, że pójdziemy spać. I tak nam ten dzień minie. I to jeszcze za szybko – zauważyłem, trochę nie za bardzo chcąc się w tym momencie kochać. Może wieczorem, przed dniem jutrzejszym. A teraz… teraz chciałbym zrobić coś miłego. Coś, co się dłuży. Seks sprawia, że czas mija nam bardzo szybko, więc raczej odpada, przynajmniej na teraz.
- Więc co byś chciał porobić? – zapytał, nad czym się zastanowiłem. Co chciałbym porobić? Hmm… Dzień przed pełnią całkiem fajnie spędziliśmy czas nad jeziorem, ale ja się wylegiwałem na słońcu, on w wodzie, więc byliśmy tak jakby osobno. Festiwal też był fajny, no ale on był tylko dwa dni, i się skończył. I co ja jeszcze mógłbym zrobić…
- Nie mamy żadnego obrazu razem, wiesz? Albo chociaż takiego szkicu jakiegoś. A podczas festiwalu zauważyłem jakiegoś pana, który właśnie się szkicami zajmował, i jego prace były przepiękne. Chciałem, aby nas też narysował, no ale to jednak trochę w miejscu trzeba było stać, a ty byś nie wystał. Może pójdziemy na miasto i zobaczymy, czy jeszcze tak jest? Albo rozejrzymy się za jakimś innymi artystami? Chciałbym mieć jakiś nasz taki portret w domu. Albo chociaż twój. Bo ty jesteś piękny i zasługujesz na to, by twoje piękno uchwycić… no ale czy znajdziemy kogoś, kto będzie potrafił uchwycić twoje piękno? – tutaj już zadałem pytanie sobie, właśnie się troszkę obawiając, że z tym może być największy problem. I jeszcze takie obrazy do namalowania zajmują strasznie dużo czasu, i trzeba chyba przez kilka dni pozować… to może na dobry początek sam ten rysunek węglem wystarczy.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz