Kiedy otworzyłem oczy, odkryłem malutką niespodziankę. Był już ranek, i to dosyć późny, a mój Mik już wrócił z pracy i spał przy moim boku, co trochę mnie zaskoczyło. W końcu, zasnąłem na dole, a to przez to, że nie chciało mi się iść na górę. No i też tak bardzo nie zauważyłem, kiedy zasnąłem, w jednej chwili kulę się pod kilkoma warstwami koców, a w drugiej już obudziłem się z Mikim obok. Nie taki był mój plan. Chciałem oczywiście przeczekać całą noc, by móc w końcu po niego wyjść do pracy, i co? I zaspałem. Znowu. To niedobrze o mnie świadczy. Powinienem być trochę lepszym mężem i go odprowadzać do pracy i przyprowadzać z pracy... Leżenie nie jest dla mnie. Ale przynajmniej Lailah już poszła. Nic do niej nie miałem, ale dzisiaj zmuszała mnie do naprawdę okropnych rzeczy. Musiałem wypić te zioła przeokropne. Już nigdy więcej ich nie tknę, choćby nie wiem, co. I nie chcę, by Lailah przychodziła mnie w nocy pilnować, to ja już wolę siedzieć tu sam, przynajmniej sobie pogadam ze zwierzaczkami, one mnie zawsze wysłuchają, i nie będą zmuszać do żadnych okropnych rzeczy. Po tych dwóch nocach zacząłem się bać Lailah i już nawet nie jestem pewien, czy chcę do niej wracać na te ćwiczenia. Ona jest naprawdę straszna.
Wysunąłem ręce spod koców, by móc się do niego przytulić. Tylko dlaczego Miki zdecydował się zasnąć tutaj. Przecież miał nie spać z osobą chorą... już nie mówiąc o tym, że łóżko na górze było znacznie bardziej miękkie, i jakoś tak wygodniejsze. Ja tam nie poszedłem, bo nie planowałem spać. Planowałem na niego poczekać, ale jakoś to nie wyszło.
Głaskałem go po włosach, cierpliwie czekając, aż się obudzi. Najchętniej to już bym go obudził, porozmawiał z nim, opowiedział wszystko, przez co musiałem przejść tej nocy, no ale mój mąż pewnie był zmęczony. Ja cierpliwie na niego poczekam... to nie będę trwało długo, bo ja za cierpliwy nie jestem. Mogę tylko sobie obiecać, że będę jak najdłużej się powstrzymywał.
Po godzinie miałem już dosyć tego leżenia i naszła mnie ochota na jakiś słodki napój. No i też trzeba było nakarmić zwierzaczki. I w ogóle coś porobić, a jako, że zrobiło mi się już tak odrobinkę lepiej, to chciałem z tego korzystać. Ostrożnie wstałem z kanapy, by go nie obudzić, i zabrałem się za właśnie za przygotowanie zwierzakom jedzenia. Faktycznie, czułem się lepiej i nie było mi tak zimno, ale trochę ruchu i już byłem zmęczony. I jakoś tak mi się zimniej zrobiło. Już nie było jakoś mi bardzo zimno, ale też najcieplej nie było. Chciałem sobie zrobić coś cieplutkiego do picia, ale nic takiego w kuchni nie znalazłem, więc wróciłem łóżka i do moich koców. Czułem się lepiej, to fakt, ale chyba nie byłem jeszcze do końca zdrowy.
- Sorey? – usłyszałem zaspany głos męża, kiedy wróciłem na swoje miejsce. I go obudziłem... nie dość, że go nie odprowadzam z pracy, to jeszcze go budzę, ja to takim nienajlepszym mężem nie jestem.
- Śpij, Miki. Jeszcze wcześnie jest – odezwałem się, opatulając dokładnie kocami. Było mi zimno, no ale chociaż już nie trząsłem się jak galareta. Zawsze jakiś to plus.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz