Na słowa mojej Owieczki jedynie uśmiechnąłem się lekko i nawet nie przerwałem czynności. Bo niby czemu bym miał? Mikleo się to podobało. Mi się to podobało. A powrót do domu nie zając, nie ucieknie... ale ale, skoro Miki jest tutaj, to kto jest ze zwierzakami? I jak długo zwierzaki zostały same? Biedne, muszą być strasznie głodne, i samotne, i oby tylko nie zdecydowały się przez to uciec z domu. Ta myśl od razu mnie otrzeźwiła. Na przyjemność przyjdzie czas, jak już upewnimy się, że z naszymi futrzastymi dziećmi wszystko w porządku. Miki wydawał się być już w lepszym stanie psychicznym, i bardzo dobrze. Chyba nie pamięta niczego, co ten okropny demon robił jego rękami, z czego nawet się cieszyłem. Pewnie by się zadręczał, tak jak tym, że mnie zrobił krzywdę, kiedy to nie była jego wina. I nawet się cieszyłem, że ten demon tak mocno mnie skopał. Gdyby nie to, Miki by nie wrócił, a w tamtej chwili tylko to miało dla mnie znaczenie.
- Masz rację, powinniśmy się zbierać. Zwierzaki za długo zostały same – powiedziałem, odsuwając się od niego i poprawiając chyba jedyne swoje ubranie, jakie miałem na ten moment. I to w sumie było też jedyne, jakie ogólnie posiadałem. W końcu kiedy tylko wróciliśmy do domu, niemalże od razu zabraliśmy się za szafę i wywaliliśmy strasznie dużo rzeczy. Jedyne, co zostało mi ze starych ubrań, z poprzedniego życia, to jedna para spodni i ręcznie robiony przez Mikleo sweterek. Cóż, ja tam sweterkiem nie pogardzę.
Miki wydawał się być zaskoczony tym, że przestałem, czego tak trochę nie rozumiałem. Przecież mówił mi, że powinniśmy się zbierać, prawda? Nie powinien mieć do mnie żadnych problemów.
- Nadrobimy to, jak wrócimy. Obiecuję – powiedziałem, zbliżając się do niego, by pocałować go szybko w usta.
- No ja mam nadzieję – bąknął, trochę niepocieszony. No wiem, trochę mu narobiłem nadziei, ale gdybym wcześniej pomyślał o zwierzakach, to nic bym nie inicjował. Głupi ja.
- Nie wyjdziemy z sypialni przez kilka godzin – obiecałem, zbierając nasze rzeczy do plecaka. Na szczęście nie mamy ich za dużo i już zaraz możemy ruszać. Tylko tak... nie do końca wiem, w którą stronę. Nawet nie do końca wiedziałem, gdzie jesteśmy aktualnie. Ja po prostu ruszyłem tam, gdzie mnie prowadziła intuicja, czyli za Mikleo. A teraz Mikleo jest obok, i intuicja siedzi cicho. Może Miki będzie wiedział, w którą stronę ruszać. Na pewno będzie wiedział, on jest mądry i wie bardzo dużo.
- Tylko kilka godzin? Nie dni? – spytał, z zadziornym uśmiechem na ustach, będąc w bardzo dobrym nastroju. Trochę się tego nie spodziewałem. Bałem się, że Mikleo będzie trochę przybity, i smutny, a on tymczasem trzymał się naprawdę świetnie. Ale to dobrze. Cieszyło mnie to, tylko po prostu trochę też zaskakiwało.
- Nie możemy, bo jeszcze ci się znudzi, i co ja wtedy uczynię? – odpowiedziałem, odbierając od niego już złożony koc. – Słuchaj... a wiesz może, w którą stronę powinniśmy się udać? Bo ja tak właściwie nie mam za bardzo pojęcia, gdzie jesteśmy – powiedziałem, nerwowo drapiąc się w tył głowy. Miałem nadzieję, że nie będziemy musieli wracać do wioski po Lailah i się jej o to pytać, bo nie wiem, w jakim ta wioska jest stanie. I jeszcze jak wieśniacy zareagują na osobę Mikleo. Tak, chyba lepiej trzymać się od niej z daleka, i to na zawsze. W razie czego, ja tam pójdę... albo nie, bo miałem Mikleo nie zostawiać samego. No nie wiem, coś wymyślimy, ale to dopiero, kiedy Miki nie będzie znał drogi.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz