To było bardzo, ale to bardzo dobre pytanie, na które tak nie do końca znałem odpowiedź. Jeszcze tak nie do końca znałem się na pieniądzach. Nie wiedziałem za bardzo, co jest drogie, co jest tanie, za co przepłacam, za co nie... jak tak teraz sobie myślę, to nie było do końca mądre z mojej strony, by pójść na zakupy nie znając do końca wartości pieniądza, ale kotki były strasznie głodne no i nie mogłem ich zostawić bez jedzenia. Teraz, kiedy już je przygarnąłem pod dach, chciałbym zapewnić im wszystko, czego tylko potrzebuję. Co prawda już wydaje mi się, że już i tak mają lepiej, niż kiedykolwiek miały, no ale i tak chciałbym, by miały dosłownie wszystko. Dobrze, że mamy jakie rzeczy po naszych pozostałych kotkach, dzięki czemu jedyne, co musimy kupować, to właśnie jedzonko, więc to zawsze odrobinkę mniejszy wydatek.
- Tyle mi zostało – powiedziałem, podając mu mocno uszczuploną sakiewkę.
- To nie dużo – zauważył ze zmartwieniem, co i mnie zmartwiło, bo skoro Miki jest zmartwiony, to i ja jestem zmartwiony.
- Powinienem pójść do pracy? – zapytałem, oczywiście gotów to uczynić w każdej chwili. Będę musiał wtedy zrezygnować z tak częstych wizyt u Lailah... i całkowicie odwołać to dalsze zwiedzenie zamku z Alistairem... no nic, chciałem kotki, to teraz muszę wziąć za to odpowiedzialność.
- Najpierw skup się na tym, by opanować swoje moce, bo jeszcze przypadkiem kogoś skrzywdzisz. Albo siebie. A o pieniądze się nie martw – powiedział, uśmiechając się delikatnie, no ale nie byłem uspokojony ani trochę.
- Skoro ty się martwisz o pieniądze, to i ja powinienem, prawda? – mówiłem dalej, cały czas będąc zmartwiony.
- Dopilnuję, by na czas twojej nauki u Lailah pieniędzy dla zwierzaków nam nie zabrakło – wyjaśnił, stając na palcach, by mnie pocałować w żuchwę.
- No dobrze, niech ci będzie. Ale jeżeli kiedykolwiek będzie coś nie tak, i będziemy mieć mało pieniędzy, to daj mi znać, a coś wymyślę – poprosiłem, cały czas się oczywiście o niego martwiąc. Byłem tak jakby głową rodziny, co nie? Więc jako głowa rodziny powinienem zadbać o to, byśmy mieli wystarczająco dużo pieniędzy. Może za bardzo skupiłem się na tych ćwiczeniach? Powinienem znaleźć jakiś złoty środek, by i pracować i by ćwiczyć. Ale wtedy już nie będę miał kompletnie czasu dla mojego Mikleo... nie chciałem tego poświęcać, ale czy miałem wybór? Najwidoczniej tak nie do końca. Chyba, że na czas mojej nauki Miki mógłby gdzieś pracować...? Nie na długo, tylko na ten czas, co ja się uczę... chociaż nie, to też odpada, ponieważ jest lato, jest gorąco i Miki sam ledwo wytrzymuje na dworze. Wychodzi więc na to, że to ja będę musiał jakoś się nagimnastykować, by jakoś wszystko ze wszystkim pogodzić. Miki mówił teraz co prawda, że mam się nie martwić, ale jak ja mam się nie martwić, kiedy on się martwi? No nie potrafię. – Jak się mają kotki? Wszystko z nimi w porządku? – zapytałem, chcąc się upewnić, czy z naszymi nowymi domownikami wszystko jest w porządku. W końcu nie do końca wiemy, czy nie są jakoś chore, albo czy nie mają jakichś pasożytów w brzuszku... może powinniśmy pójść z nimi do jakiegoś lekarza? Musi być tutaj jakiś lekarz dla zwierząt, albo ktoś, kto się na tym zna...
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz