Naprawdę się nie mogłem doczekać, aż odwiedzimy nasze dzieci. W końcu one raz nas odwiedziły i już więcej tego nie zrobiły. Poza Misaki, oczywiście, ale też chyba dlatego, że Misaki mieszka najbliżej nas.... no ale nie tylko ona, Merlin też gdzieś stacjonuje tutaj w mieście, a mimo tego ani razu nas nie już nie odwiedził. Zrobiłem coś nie tak, że już więcej nas nie odwiedził? Wydawało mi się, że był całkiem szczęśliwy podczas ostatniej wizyty, chociaż i to było mi trudno stwierdzić. Merlin był dosyć... skryty. I trochę cichy. Powinien być taki cichy? Wydawało mi się, że w moich wspomnieniach zapisał się jakoś tak bardziej wesoło. I może odrobinkę nieznośnie. Co prawda, w tych moich wspomnieniach był znacznie młodszy... no ale Misaki zapamiętałem jako spokojną i grzeczną dziewczynkę, no i przecież jest spokojną, grzeczną i kochaną dziewczynką. No i jeszcze został się Yuki, ale Yuki’ego akurat mogłem zrozumieć, w końcu mieszka trochę daleko... no ale tak raz na tydzień mógłby mamę odwiedzić. Mam nadzieję, że dobrze się nią zajęli, kiedy mnie na świecie nie było. Miki mi chyba za dużo o tym okresie nie mówił... albo mówił, tylko o tym już zapomniałem. Ja i moja pamięć jakoś tak ze sobą nie współpracujemy.
- A kiedy nadarzy się taka możliwość? – zapytałem, podekscytowany tym, że mógłbym odwiedzić dzieci. Że w ogóle mógłbym wyjść z domu. Tyle tutaj czasu spędziłem, że już strasznie zaczęło mi się nudzić, ale najpierw nie pozwalał mi na o stan zdrowia, a teraz pogoda. Co prawda dzisiaj przez szybę słoneczko bardzo fajnie grzało ale widziałem też, jak powoli zbliżały się ciemne, burzowe chmury. I też widziałem, jak drzewa uginały się pod silnym wiatrem. Zdecydowanie to raczej nie będzie mój tydzień. Albo może chociaż dzień, czy dwa? W końcu niedawno padało, więc pewnie za dużo takich paskudnych dni nie będzie. Może chociaż Miki będzie szczęśliwy, w końcu on takie pogody lubi.
- Na pewno nie jutro, bo jutro idziemy do Misaki, chyba, że będzie padać, to wtedy nigdzie nie idziemy. I nie przez cały kolejny tydzień, bo pracuję – odpowiedział, a na wieść o tym, że znowu wraca do pracy, poczułem smutek. Przecież ja się nim nie nacieszę przez niecałe dwa dni... – Nie smutaj, mam przed sobą jeszcze wiele czasu dla siebie.
- Właśnie mamy strasznie mało czasu. Za mało – bąknąłem, strasznie niepocieszony tym wszystkim.
- Wiesz, że muszę pracować...
- Wiem, wiem. Po prostu strasznie smutno, jak cię nie ma w pobliżu – powiedziałem, strasznie smutny.
- Odłożymy trochę pieniędzy dla dzieci, dla nas i dla zwierzaków, i będziemy mieć trochę czasu dla siebie – obiecał, uśmiechając się delikatnie.
- Nie będziemy mieć czasu dla siebie, bo będziemy musieli poświęcać go dziecku. I skupiać się na tobie, jak będziesz w ciąży – powiedziałem, przypominając mu ten jeden drobny fakt.
- Zanim się zaczniemy starać o dziecko, i nim faktycznie zajdę w ciąże trochę tego czasu mieć będziemy. No i też w pierwszych miesiącach ciąży nie trzeba będzie aż tak bardzo na mnie uważać – odparł, na co się nie chciałem zgodzić.
- Jak tylko będziemy pewni, że jesteś w ciąży, to będę cię na rękach nosił, byś się nie przemęczał – powiedziałem całkowicie poważnie. W końcu w ten sposób będę dbał nie tylko o niego, ale i o dziecko, które będzie w jego brzuszku... jak tak teraz przywołał temat dziecka, to już się nie mogłem go doczekać. Do tego jednak jeszcze długa droga...
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz