I już po tym zdaniu wiedziałem, że dzisiejszy dzień będzie troszkę ciężki. Jeszcze będę musiał nauczyć się, jak z nim postępować podczas pełni, bo jeszcze tak niezbyt mam doświadczenie w tym zakresie. To nawet było fajne, tak go na nowo okrywać i się go uczyć... tylko nie o szóstej nad ranem. Ma przecież wolne, nie musi wstawać o piątej, by być na szóstą w pracy... jutro pewnie będzie cały dzień spał, a ja się będę nudzić, co mi się w ogóle nie będzie podobać, no ale jak mus to mus. Przecież nie mogę go zostawić samego, i to jeszcze w takim stroju. Tylko czekać, aż zrobi coś głupiego...
- Nie wrócę do łóżka, bo muszę cię pilnować, to po pierwsze. A po drugie, jak chcesz wyjść do ludzi, musisz założyć inne spodnie – powiedziałem, przecierając zaspaną twarz. Potrzebuję chwili dla siebie i zaraz się rozbudzę.
- Ale ja nie chcę iść do ludzi, ja chcę iść na dwór – burknął, pusząc poliki. Przepraszam bardzo, ale że co on robi? Puszenie policzków jest moją domeną. On niech sobie znajdzie coś innego.
- Oboje dobrze wiemy, że na naszym podwórku się nie skończy. No już, przebierz się i ja też to to zrobię, i możemy wychodzić – powiedziałem, kierując się do szafy, by wybrać odpowiednie ubrania. Coś czułem, że na podwórku się nie skończy, bo z tego, co słyszałem, ma być dzisiaj jakiś festiwal i jak Miki to odkryje, na pewno będzie chciał tam pójść. Ja też bym chciał, no ale bardziej wolałbym się najpierw wyspać. No nic, jutro się wyśpię, dzisiaj skupię się na Mikleo.
- Ale nie chcę zakładać długich spodni – mówił dalej, ewidentnie z tego niezadowolony.
- Przecież masz jeszcze jedne spodenki, które są według mnie wystarczająco długie – przypomniałem mu, zakładając na swoje ciało koszulę. Najchętniej to ja bym nic nie zarzucał na swoją klatkę piersiową, no ale obawiałem się, że to byłoby niemożliwe, bo postawiłby mi takie ultimatum, jak wczoraj, a tego bym nie przeżył.
- Hmm... może nie będą faktycznie takie złe...? – zamyślił się na moment, podczas kiedy ja już zdążyłem się całkowicie ubrać.
- Nie będą takie złe, proszę, zakładaj – powiedziałem, podając mu jego spodenki. – Może najpierw weźmiemy Lucky’ego na spacer? – zaproponowałem patrząc, jak ubiera, ciesząc oko jego ciałem. Mój panie, jaki on jest piękny... i że niby ja jestem tak samo piękny jak on? No nie wydaje mi się. aOn jest piękniejszy, i to dwadzieścia razy bardziej niż ja. On miał takie smukłe ciało, i jeszcze takie pachnące, i mięciutkie, i delikatne. Moje było bardziej twarde. I już na pewno nie było smukłe.
- No możemy... chciałbym pójść nad jezioro. Albo nie, do miasta. Albo nie, może... – zaczął, stojąc na środku pokoju bez już bez spodenek, a w dłoniach trzymał te, które mu podałem.
- Najpierw może się ubierz, co? A jak chodzi o to, gdzie możemy iść, to ja bym poszedł najpierw nad jezioro, a potem do miasta. Ma być dzisiaj jakiś festiwal, no ale na niego to jeszcze za wcześnie. Pewnie dopiero koło południa będzie, no a do tego jeszcze trochę czasu – powiedziałem spokojnie wiedząc, że teraz to ja muszę być tym spokojniejszym i bardziej opanowany, co aż dziwne było. Nie nadaję się do takiej roli, no ale nic na to poradzić nie mogłem.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz