poniedziałek, 26 czerwca 2023

Od Mikleo CD Soreya

 Każdego dnia byłem coraz to bardziej zmęczona obecnością demona, który przez cały czas drążył mi dziurę w brzuchu. Chcąc, abym mu się podał, gdy ja nie chciałem tego uczynić, twardo ignorując demona, który nie chciał odpuścić.
Zirytowany miałem ochotę zamknąć buzię demonowi, któremu coraz to bardziej udawało się przejąć kontrolę nad moim umysłem mimo ciągłej walki.
- Odczep się - Warknąłem, słysząc głos demona, który towarzyszył mi podczas drogi do pracy.
~ Gdybym mógł, to bym zrobił - Mruknął, z powodu czego przewróciłem oczami, głośno wzdychając.
Co za głupia istota zatruwająca moje życie.
Wzdychając cicho, usłyszałem krzyk ludzi, czuje trzęsienie ziemi pod stopami. Zaskoczony tym faktem ruszyłem w stronę miasta, aby zobaczyć co się tam dzieje, to jednak co ujrzałem, bardzo mnie zaskoczyło, a nawet i przeraziło. Smok? Co on tu robi I dlaczego zbliżył się do miasta? Nigdy tego nie robią, chyba że są sprowokowane przez ludzi.
~ To dopiero będzie zabawa - Odezwał się, Mormo śmiejąc się z całej tej sytuacji, gdy mi w żadnym do śmiechu nie było, tym bardziej widząc smoka.
Ignorując słowa demona, ruszyłem po cichu w stronę smoka, chcąc go zajść jakoś od tyłu, aby nie stawać twarzą twarz z potężną bestią.
Niestety nie za bardzo mi się to udało a wszystkiego dlatego, że ludzie, widząc mnie, zwrócili na mnie uwagę, co wywołało zainteresowanie smoka.
Co za.. Nawet nie powiem i nie pomyśle o tym, jak bardzo zostałem zdenerwowany przez tych ludzi.
Smok zwracając całą swoją uwagę właśnie na mnie, atakując z każdej strony, zmuszając mnie do unikania jego ataku, co było bardzo trudne. Anioł przeciwko tak potężnej bestii nie ma najmniejszej szansy.
Walka ze smokiem nie należała do najprostszych ani najprzyjemniejszych, tym bardziej że srogo mi się obrywało, wywołując u mnie coraz większą złość, złość, która pozwoliła uwolnić demona, wyłączając mnie znów z tego świata.

Mormon, widząc smoka, zagryzła dolną wargę, zaciskając dłonie na swoich broniach, atakując smoka, z którym zaczął walkę na śmierć i życie, w której to właśnie smok poniósł klęski, martwy, padając na ziemię.
Z uśmiechem na ustach demon patrzył dumnie na martwą bestię, dostrzegając ludzi, którzy klaskali z powodu pokonania bestii.
Nie wzruszony tym demona prychnął cicho, pod nosem ignorując ludzi, znikając z miasta, chcąc troszeczkę na broić, w końcu w pobliżu nie było nikogo, kto byłby w stanie go powstrzymać.
Wracając do domu, zerknął na psa, który zaczął obnażać kły na niego. Czując, że to już nie jest jego pan.
Znudzony demon nie specjalnie przejął się zachowaniem psa, postanawiając sobie stamtąd iść, aby nie zrobić niczego zwierzakowi, co jak co ale zwierzęta nic nie zrobi, one są zbyt głupie, aby w ogóle je krzywdzić.
Nie wiedząc, co ze sobą począć postanowił wrócić do miasta, tam mógł zrobić więcej zła niż ktokolwiek inny na tym świecie. Bestią pokonana, a więc teraz to on pozostaje największym postrachem dla ludzi, a brak serafinów znacznie mu to wszystko ułatwił. Teraz gdy był sam, nie musząc martwić się o jakiekolwiek konsekwencję swojego zachowania, mógł robić wszystko, na co tylko miał ochotę. Ludzi jest wielu a zabawa z nimi to naprawdę czysta przyjemność.

<Pasterzyku? C;>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz