Słysząc jego słowa, zaśmiałem się cicho, kręcąc głową, no cóż, skoro nie może to nie może prawda? Wygląda na to, że dziś będziesz spał na ziemi w salonie, a nie na wygodnym łóżku ze mną.
- W takim razie życzę ci miłych snów - Odezwałem się, całując go w czoło, kierując się do schodów, na które chciałem wejść, aby zajść spokojnie do sypialni..
- Miki, nie zostawiaj mnie tu - Zawołał głosem małego chłopca, czym zwrócił moją uwagę, ale przepraszam bardzo, co ja mam zrobić? Przecież to nie moja wina, że nie chce budzić kotków, skoro tak niech sobie tu z nimi przebywa ja tam zdecydowanie bardziej wolę łóżku.
- A co mam zrobić? Weźmy kotki na ręce i chodźmy do sypialni, tam mogą z nami spać - Zaproponowałem, mając tylko jeden pomysł, na który albo się zgodzi, albo siedzi dziś w salonie.
- Ale ja nie mogę, przecież je obudzę, a ja nie chce ich budzić - Wyznał, z powodu czego cicho westchnąłem, no cóż, skoro tak to ja chyba nie ma już innych pomysłów.
- W takim razie salon dziś należy do ciebie - Odezwałem się, wchodząc na schody, doskonale wiedząc, że mój mąż prędzej czy później do mnie przyjdzie, nie dając rady spać na ziemi z kotami na nogach.
Nie słuchając już wołania męża, poszedłem do sypialni, gdzie położyłem się a łóżku, odliczając sekundy, kiedy to Sorey tu przyjdzie, no i nie musiałem za długo czekać, nim zdążyłem porządnie się ułożyć, Sorey przyszedł do sypialni, kładąc się obok mnie..
- Obudziłeś kotki? - Dopytałem, wtulając się w jego gorące ciało, które powodowało, że i mi robiło się strasznie gorąco, odrzucając kołdrę gdzieś na bok, nawet jej nie potrzebując, gdy od ciała męża bije takie gorąco.
- Tak, aż mnie serce bolało, gdy musiałem zdjąć je z moich kolan - Wytłumaczył, co wywołało cicho śmiech wydobywający się z moich ust.
- Nie przejmuj się kotku, zobaczy już przyszły do nas - Zauważyłem, dostrzegając kotki które wyszły do naszej sypialni, Śnieżka oczywiście wskoczyła na łóżko a jej młode które jeszcze nie ma imienia, próbował się na nie wspiąć, dlatego właśnie pomogłem jej, biorąc na ręce, kładąc na łóżku, nim znów wtuliłem się w ciało męża.
Sorey nic już nie powiedział, zerkając na kotki które rozłożyły się na łóżku, mrucząc cicho, no i w taki właśnie sposób od dziś mamy towarzystwo dwóch pięknych kotek w łóżku..
Oczywiście, gdy rano otworzyłem oczy, Soreya nie było obok mnie, coś tak czułem, że znów poszedł do Lailah z którą ćwiczyć musiał panowanie nad swoimi mocami, wzdychając cicho, wstałem z łóżka, witając się z naszymi dwiema pięknymi kotkami, wychodząc z sypialni, słysząc jakieś dźwięki dochodzące z kuchni, skierowałem się ich śladami, zaglądając niepewnie do wspomnianego wcześniej pomieszczenia.
- Sorey? Ty nie u Lailah? - Zapytałem zdumiony.
- Cześć owieczko, byłem u Lailah i nawet zrobiłem zakupy dla Śnieżki i Muffinki - Odparł, podchodząc do mnie, całując usta.
- A więc jednak Muffinka? - Dopytałem, uśmiechając się delikatnie.
- Tak, a nie pasuje ci? - Zapytał, unosząc jedną brew ku górze.
- Nie no, niech będzie to faktycznie słodkie imię - Zgodziłem się z nim, całując delikatnie jego usta, zerkając na karmę dla kotek. - Powiedz mi proszę, ile jeszcze pieniędzy zostało na karmę dla zwierząt? - Zapytałem, zastanawiając się, jak dużo pieniędzy zostało wydane na karmę dla kotków.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz