środa, 14 czerwca 2023

Od Soreya CD Mikleo

 Nie spodobało mi się to, że Miki zwrócił się do mnie jak do małego dziecka. Nie byłem małym dzieckiem. I mówiłem kompletnie poważnie. Lailah była straszna, ona tylko wyglądała na taką dobrą i miłą, i to pewnie w jej środku tkwił demona, a nie w moim Mikim. Już nawet nie wiem, czy chcę się dalej u niej uczyć. Kto wie, co jej tam w głowie siedzi. Zresztą, już chyba jestem nauczony na tyle dobrze, że jakoś tam sobie w życiu poradzę bez dodatkowych zajęć i nauk. Przynajmniej będę żywy. 
- Ale proszę tak do mnie nie mówić, nie jestem dzieckiem – burknąłem, pusząc oburzony jego słowami w moją stronę.
- Oczywiście, że nie jesteś, jesteś dorosłym, a do tego bardzo przystojnym mężczyzną, którego kocham ponad swoje życie – powiedział, uśmiechając się do mnie łagodnie, by mnie uspokoić. 
- A teraz mówisz tak, by mi się przypodobać – mruknąłem, znów okrywając się kocami. Było mi lepiej, ale nie znaczyło to, że już nie było mi zimno. Było... optymalnie. Nawet bardzo optymalnie. Ale nie najlepiej. Z tego co widziałem, to na zewnątrz cały czas padało... może dlatego jeszcze było mi tak chłodno? 
- Nonsens, naprawdę kocham cię nad życie – wyznał, znów się do mnie przytulając, nie za bardzo przejmując się moim mini fochem. 
- Ale nie uważasz mnie za mężczyznę. Gdybyś uważał, to byś do mnie nie mówił jak do dziecka – mówiłem do niego, patrząc na niego obrażonym wzrokiem. 
- Ja po prostu martwię się o moją kaczuszkę, kaczuszko – mówił dalej, a kiedy tylko usłyszałem to przezwisko, to zdenerwowałem się jeszcze bardziej. 
- Nie jestem i dzieckiem, i kaczką – bąknąłem, obrażony już na niego w pełni. 
- No już, już, wiem. Może zjemy razem coś słodkiego? – zaproponował, czym przykuł moją uwagę. Słodkościami to ja bym nie pogardził. Lubię słodkości. I lubię też kawę. To akurat zabawne, bo kawa jest raczej gorzka, a słodkości... no, słodkie. Wszystko jednak lepsze od tych ziół. Wracając, czy mam się jednak się sprzedać za słodkości? No sam nie wiem... nie no, chcę spędzić trochę czasu z Mikleo, nim znów pójdzie do tej okropnej pracy. Jednak chcę też, by zrozumiał kilka rzeczy, jak chociażby to, że nie jestem dzieckiem. I kaczką. Skąd mu się w ogóle ta kaczka wzięła? Sam nie wiem. 
Kiwnąłem więc głową, jeszcze tak odrobinkę się na niego bocząc. Mikleo uśmiechnął się i wstał z kanapy, kierując się do przedpokoju. Zaraz jednak wrócił do mnie z jakimi słodkościami, także wchodząc pod koc, co mnie lekko zaskoczyło. Przecież... on lubił chłód. Czemu się chce grzać ze mną pod kocem? Nie mogłem jednak mu tego zabronić. 
- Czemu w ogóle spałeś tutaj? – spytałem, cały czas nie rozumiejąc tej jednej rzeczy. 
- Bo ty tutaj spałeś – powiedział to takim tonem, jakby to oczywiste było. No cóż, dla mnie nie było. Bo gdyby było, no to wtedy bym się nie pytał. 
- No i? Powiedziałeś przecież, że nie chcesz spać z chorym i że będziesz spał na górze, a ja na dole. To już było w ogóle niemiłe z twojej strony – przypomniałem mu, cały czas jeszcze odrobinkę na niego zły za tamte słowa. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz