piątek, 9 czerwca 2023

Od Mikleo CD Soreya

Martwiłem się o niego, cały czas się trząsł, a wszystko to z mojego powodu byłem zimny, a on mimo to uparcie się do mnie przytulał, mój biedny, naprawdę mi go szkoda powinien się porządniej opatulić i trzymać jak najdalej mnie wtedy czułby się lepiej, a tak cóż krzywdzi sam siebie z mojego powodu.
- Powinieneś się opatulić kocem, a nie do mnie przytulać, wychładzam cię niepotrzebnie - Wyznałem, czując się z tego powodu źle, nie chce, aby z mojej winy zachorował.
- Nic mi nie będzie owieczko, niczym się nie przejmuj - Uspokoił mnie, głaszcząc po głowie. To było bardzo przyjemne, a mimo to nie potrafiłem się nie przejmować tym bardziej że czułem, jak jego ciało drży, a tego martwiło mnie jeszcze bardziej.
- Jeśli tak uważasz - Odpuściłem, mimo wszystko i tak się martwiąc, nie wybaczę sobie, jeżeli będzie się źle czół z mojej winy.
Nie rozmawiając o tym już dzisiejszego wieczora, leżeliśmy wtuleni w swoje ciała, nim oboje a może tylko ja zasnąłem, sam już nie wiem, zdecydowanie ja odleciałem, ale co działo się z mężem? Tego to już nie wiem, oczy tylko jutro czuł się lepiej.

Dzień następny zaczął się dla mnie bardzo wcześnie, z powodu panującego gorącą nie mogłem już spać, jeden wolny dzień, a i w nim nie mogę po prostu się wyspać.
Zmęczony rozciągnąłem się leniwie, zerkając na mojego męża, który spał jak zabity mocno opatulony kocami.
Mój biedny wczoraj tak o mnie zadbał, a teraz cierpi. Nie chcąc go budzić, dotknąłem jego czoła, zdając sobie sprawę z tego, jak letnie jest, to trochę niepokojące, może faktycznie jest mu za zimno lub nie daj bóg, jest chory, tylko nawet jeśli jest chory, nie wiem jak mu pomóc, choroby aniołów nie da się wyleczyć tak łatwo, jak ludzi, najprawdopodobniej wystarczy mu dużo ciepła, które znów panuje na dworze. Możliwe, że jeśli się wygrzeje na słonku, poczuje się znacznie lepiej, a na to właśnie liczę.
Myśląc przez chwilę o tym, otworzyłem okno, wpuszczając do domu to okropne gorąco, myśląc w tej chwili przede wszystkim o mężu, a nie sobie samym, ja jakoś to przeżyje, a on nie chce, aby po tak krótkim czasie na ziemi poznał smak choroby, to zdecydowanie nic przyjemnego..
- Miki? - Wyszeptał cicho, podnosząc głowę, patrząc na mnie swoim zaspanym spojrzeniem.
- Tak, jestem tu, spokojnie śpij sobie - Mówiłem cicho, aby nie wybudzić go całkowicie ze snu, niech śpi i niech się wygrzewa.
- Chodź do mnie - Wyszeptał, pół snem, mój kochany kocuker i jak ja miałbym nie spełnić jego prośby, gdy jest taki kochany - Rozczulony jego słowami podszedłem do niego, poświęcając się dla jego dobra, pozwalając mu się przytulić do siebie, mimo że było mi już trochę ciepło, jednak czy mi to przeszkadzało? To nie ważne, ważne, że możemy chociaż jeden dzień poleżeć razem w łóżku, oby tylko Sorey nie był chory, naprawdę się o niego martwię, jego ciało wciąż jest letnie, a to zdecydowanie nie jest dla niego dobre.
- Jak się czujesz? Potrzebujesz czegoś? Może przygotować ci gorącą kąpiel i pójść do miasta po kawę lub herbatę, która dodatkowo cię rozgrzeje co ty na to? - Zaproponowałem, gotowy wyjść z domu mimo tego okropnego ciepła, aby przynieść mężowi coś ciepłego do picia.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz