Imię dla dużej kotki spodobało mi się strasznie, no bo bardzo do niej pasowało. W końcu teraz, po umyciu jej z tego całego brudu i pozbyciu się robaków, które miała w futerku, miała strasznie bielutką siorstkę i imię Śnieżka aż samo nasuwało się na myśl. Poza tym, Śnieżka to też była chyba królewna, a ta kotka sprawiała właśnie wrażenie takiej królewny... no ale czemu jej córka miałaby się nazywać Psotka? Przecież nic nie spsociła, a siedzi sobie na moich kolanach i cichutko mruczy. Chyba troszkę się jej zmarzło, i nawet się jej nie dziwiłem. Mimo, że dni były gorące, to noce już były całkiem chłodne, a maleńka była tak strasznie wychudzona, że mogłem policzyć jej kostki. Nie miała żadnego tłuszczu, a i więc żadnej warstwy ochronnej... miała co prawda jeszcze futerko, ale aktualnie nie było ono w najlepszym stanie. Jeszcze nie było. Lucky z początku też był taki mizerny i jego sierść nie była najmilsza w dotyku, a teraz jest naprawdę eleganckim pieskiem. I dopilnuję, by te biedne kotki także miały dobre życie, na które każde stworzonko zasługuję.
- A czemu Psotka? Przecież patrz, jaka jest grzeczna – odezwałem się, kiedy na kolana, by się wygrzać, przyszła druga kotka. Brakuje teraz tylko, by Lucky do mnie podszedł do mnie i gdzieś tutaj wcisnął swój pysk. Chociaż, z tego co widzę, to chyba się do tego przymierza...
- A masz jakiś lepszy pomysł? – odpowiedział, dając mi do myślenie.
Skoro nie Psotka... to co? Może Bułka? Albo nie, bo bułeczki to są przecież puchate, pulchniutkie i grubiutkie, a ta kotka jest bardzo chudziutka. Może w przyszłości będzie wyglądała inaczej, ale nie wydaje mi się, aby to był ten typ kotka, co wygląda, jakby był gruby, a gruby wcale nie jest. A może Coco...? Nie, już mieliśmy kotkę o takim imieniu. A może Kiki...? Nie, to brzmi strasznie głupio. Ja to chyba nie jestem najlepszy w wymyślaniu imion, ale to chyba nic nowego, a przynajmniej takie miałem wrażenie. Dobrze, Sorey, skup się i udowodnij, że potrafisz wymyśleć coś kreatywnego. Dasz radę, uda ci się...
- A może Muffinka? – zaproponowałem w przypływie olśnienia. Ja to jednak czasem genialny jestem.
- Muffinka? – powtórzył z niedowierzaniem, unosząc jedną brew. – A czemu Muffinka?
- No bo muffiny są słodkie, i ona jest słodka, i jak się tak teraz zwinęła w kuleczkę, to też wygląda jak taka babeczka. Tylko foremki brakuje – wyjaśniłem, bardzo z siebie dumny.
- Ja nie jestem tak do końca przekonany – powiedział po chwili, trochę tym samym przygaszając mój entuzjazm.
- Pasuje to do niej bardziej niż Psotka – bąknąłem, delikatnie oburzony brakiem zachwytu nad moim pomysłem. Naprawdę rzadko kiedy wpadam na dobre pomysły, a to? To było genialne. Nawet idiota czasem miewa dobre pomysły i jestem tego idealnym przykładem.
- Powiedzmy, że nad imieniem dla niej pomyślimy jeszcze jutro, dobrze? Jest już późno i trzeba iść spać – odparł, na co chciałem się zgodzić, ponieważ z chęcią bym się położył spać po całym dniu ruchu, ale miałem jeden problem.
- Nie mogę – powiedziałem, miziając to jedną, to drugą kotkę, które spały na moich nogach.
- Czemu nie możesz?
- Bo jeżeli się ruszę, to je obudzę. A nie chcę ich budzić, kiedy tak sobie słodziutko sobie śpią – wyjaśniłem, będąc całkowicie poważnym. Teraz nie mogę się ruszyć, póki one nie wstaną, bo w przeciwnym razie będę czuł wyrzuty sumienia, że je obudziłem.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz