poniedziałek, 5 czerwca 2023

Od Mikleo CD Soreya

 Sorey zdecydowanie za bardzo się o mnie martwi, przecież ja sobie poradzę, wszystko dla naszej rodziny.
Kiedyś nie pracowałem, bo po pierwsze nie było takiej potrzeby, a po drugie mieliśmy troje dzieci i gdy zajmowałem się dziećmi, nie mogłem pracować, teraz też, gdybyśmy mieli dzieci, nie pracowałbym, zajmując się nimi a tak, gdy ich już nie mamy, mogę po prostu pracować.
- Skarbie nie przejmuj się, nigdy w życiu pracowałem to fakt, ale właśnie dlatego, że mieliśmy dzieci, ja zajmowałem się naszymi pociechami, a ty pracowałeś i to było uczciwe, ale teraz gdy już dzieci nie ma, chciałbym zacząć pracować, aby zrobić coś dla rodziny i dla siebie samego, bardzo chcę zacząć pracować, nie chcąc całymi dniami siedzieć w domu i ładnie pachnieć - Wytłumaczyłem, nie chcąc w taki sposób żyć, to zdecydowanie nie jest dla mnie, też chce coś od siebie dać.
- Tak szczerze mówiąc, nie przeszkadza mi to, że byś sobie w domu leżał i ładnie dla mnie pachniał - Wyznał, na te myśli uśmiechając się do mnie delikatnie.
- Oj Sorey, Sorey - Westchnąłem cicho, kręcąc przy tym delikatnie głową. - Nie, nie chciałbyś mieć, to nie jest dobre, aby tylko jedna osoba całe życie pracowała, a druga siedziała w domu i nic nie robiła - Wytłumaczyłem, mówiąc szczerze to, co myślę.
- Nie przeszkadza mi to, że ty byłbyś w domu a ja bym pracował - Przyznałem, jak zwykle będąc dla mnie takim kochany, mój cudowny facet.
- Ale mi by to przeszkadzało, pozwól mi więc pracować przynajmniej do czasu, w którym to będziemy starać się o naszą małą pociechę - Zaproponowałem, chwytając jego dłoń, nie chcąc, aby czuł się źle, przecież to ja się na tę pracę zdecydowałem czyż nie?
Mój mąż mimo lekkiej niechęci zgodził się, prowadząc mnie do domu, gdzie z wielką ulgą usiadłem na kanapie, wypuszczając z ust powietrze.
- I ty naprawdę chcesz w takie gorąco pracować, jak ty już jesteś zmęczony, a przecież tylko poszliśmy do szpitala i spowrotem - Miał rację, to było męczące i to bardzo, ale i tak niczego to nie zmieni, ja będę chodził do pracy, będę w tej pracy pracował, dopóki nie będziemy mieli dziecka, do tego czasu zdania nie zmienię, chce tak jak i on pomóc finansowo rodzinie i mieć pieniądze na zwierzaki i odłożyć coś na dziecko, które kiedyś się pojawi.
- Tak, lato w końcu przeminie, a ja będę miał już stałą pracę, do której będę mógł chodzić cały rok - Odpowiedziałem, przytulając się do niego, gdy tylko usiadł obok mnie. - Wiesz, że cię kocham prawda? - Dopytałem, patrząc mu prosto w oczy.
- I ja ciebie kocham moja mała owieczko, ale i tak martwię się o ciebie, nie chcę, aby coś ci się stało - Wyszeptał, tuląc mnie do siebie.
- I nic mi się nie stanie, będę na siebie uważał, nie będę za bardzo nazywał swoi mocy, nie musisz się martwić, najważniejsze dla ciebie jest to, abyś nauczył się życia i dziennie trenował u Lailah, a ja zajmę się już całą resztą - Wyznałem, nie mając mu niczego za złe, bo i czemu bym miał mieć? Sam się zdecydowałem na pracę i sam będę się z nią już mierzył.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz