Piknik bez jedzenia to taki nie piknik, tak swoją drogą, no ale to byłoby takie czepianie się słówek, więc lepiej to zatrzymać dla siebie. W końcu jeszcze się obrazi, albo zacznie mówić, że przesadzam. Jednak, czy ja naprawdę aż tak przesadzam? Ja tam nie powiedziałbym, że przesadzam. To będzie po prostu zwyczajne wyjście na dwór, nad jezioro, ale nie piknik. Szczerze, to nawet troszkę bym coś tam zjadł. Takiego słodkiego najlepiej, bo nie ma nic lepszego, niż słodkie rzeczy. Ale chyba nic takiego nie mamy... a szkoda.
- To nie jest taki zły pomysł – powiedziałem po chwili zastanowienia. Nie będę co prawda cały czas miał ze sobą Mikleo i będę sam leżeć na kocyku, no ale Mikleo będzie obok, w jeziorze. Wolałbym, by był obok mnie, no ale jak to Miki mówił, nie można mieć wszystkiego. A szkoda.
- Więc idziemy? – spytał, ewidentnie tym podekscytowany.
- Chwila, muszę się tobą nacieszyć, bo jak tam pójdziemy, to znów będziesz z dala ode mnie – odpowiedziałem, przytulając się do niego mocno.
- Nie przesadzasz aby trochę? Przecież będę tuż obok – zauważył słusznie, i nawet rozumiałem jego logikę, no ale też niech on zrozumie moją.
- Będziesz obok, ale nie tuż obok. A to dla mnie wielka różnica – wyjaśniłem, mając nadzieję, że to zrozumie.
- Wymoczę się w wodzie i do ciebie przyjdę – a to akurat brzmiało bardzo zachęcająco, poza jednym małym wyjątkiem.
- Ale jak wyjdziesz z wody, będziesz okropnie zimny.
- Więc się nie przytulę do ciebie.
- Tak to nie chcę, wolę, byś się do mnie przytulił. Nawet jak byś był zimny – bąknąłem, delikatnie pusząc poliki.
- No to postanowione. A teraz wstawaj, zbieramy się – polecił mi, wstając z łóżka.
Nie za bardzo chciało mi się wstawać z wyjątkowo mięciutkiego łóżka, zwłaszcza, że już za niedługo nie będę mógł z tego korzystać... no ale Miki coś powiedział i trzeba było to zrobić. Nawet jak się nie za bardzo to chce zrobić. Powolutku, nie spiesząc się z niczym, podniosłem się na nogi i wybrałem jakieś ubrania na swoje ciało. Chociaż nie wiem, czy był jakiś sens ubierania koszuli, bo i tak zamierzałem ją zdjąć później. Miki co prawda nie lubił, kiedy chodziłem bez koszulki poza domem... no ale nikt mnie raczej nie będzie widział. Poza nim. Więc wtedy chyba mogę, prawda?
Zadowolony więc zszedłem na dół jedynie w samych spodniach i na dole zauważyłem mojego męża, w koszuleczce i tych strasznie krótkich spodenkach. Nie lubiłem, kiedy Mikleo nosił te spodenki, ponieważ za dużo odkrywały jego nóg. A nawet i trochę więcej. Już wystarczy że raz mu uwagę zwrócił ten głupi sprzedawca, i to w zupełności mi wystarczy.
- Czemu masz te spodenki na sobie? – spytałem, delikatnie pusząc swoje poliki.
- Ponieważ jest strasznie gorąco. Daj spokój, nie patrz tak na mnie, przecież nikogo tam nie będzie – dodał, widząc moje spojrzenie.
- A co, jak ktoś tam jednak będzie? – zapytałem, dalej nie do końca przekonany.
- To zmienię spodenki, ale po warunkiem, że ty założysz koszulę.
- Ale czemu? Ja nie kuszę swoim ciałem, moje ciało wygląda normalne – zauważyłem trafnie. On wygląda wspaniale i pięknie, no a to moje po prostu sobie było, a to wielka różnica.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz