Doskonale rozumiałem, że Sorey chciał zacząć już od razu, ale ja, ja potrzebowałem chwili, aby pokazać mu w tej kobiecej formie, mimo wszystko było to dla mnie trochę krępujące a kochanie się z nim pod takim stresem nie będzie dla mnie niczym przyjemnym, dlatego potrzebuje chwili może trochę dłuższej, aby się przełamać.
I, mimo że mój mąż powiedział, że poczeka, widziałem ten zawód na jego twarzy, on chciał się już starać, bo przecież nie ma co czasu tracić a ja.. Ja się wstydzę pokazać mu bez ubrań tylko dlatego, że jestem teraz kobietą.
- Jesteś zawiedziony? - Zapytałem, co zaskoczyło mojego męża który przecież nic takiego mi nie powiedział, bo nie musiał, ja widziałem wszystko..
- Nie owieczko, nie jestem, rozumiem, że to dla ciebie krepujące dlatego poczekam, poczekam na ciebie, ile będzie trzeba - Gdy to mówił, pocałował mnie w policzek, uśmiechając się przy tym ciepło.
Kochany, gdyby trafił na innego, na pewno nie był, by tak cierpliwy, dobrze jednak, że go mam.
- Kocham cię - Wyznałem, wtulając w jego ciało.
- I ja też owieczko - Wymruczał, głaszcząc mnie po głowie...
Dni mijały, a ja w końcu pozwoliłem mężowi zbliżyć się do mnie, zaczynając poważne staranie się o naszą maleństwo.
Niestety przez długi czas w ogóle nie mogłem zajść, obawiając się, że to już koniec, że nie będę w stanie dać mu już dziecka i to bardzo mnie bolało.
Załamany już tym faktem chciałem już nawet przestać się starać aż do pewnego dnia w którym to z samego rana obudził mnie silne mdłości, zmuszając mnie do ucieczki w stronę łazienki i zwymiotowania wszystkiego, co tylko w moim organizmie się znajdowało.
- Już dobrze, Miki już dobrze - Odezwał się mój mąż który głaskał mnie po głowie, trzymając włosy, aby się nie utrudziły. - Lepiej się czujesz? - Zapytał, gdy było już po wszystkim, a ja na miękkich nogach wstałem z ziemi.
Nie odpowiedziałem, kiwając łagodnie głową, z jego pomocą podchodząc do umywalki, gdzie umyłem twarz i zęby, aby móc wrócić do łóżka gdzie odetchnąłem z ulgą, wtulając się w poduszkę.
- Co się dzieje? - Zapytał, zaczynając głaskać mnie po głowie, co przyznam, było bardzo przyjemnie.
- Nie wiem, chyba coś mi zaszkodziło - Wyznałem, zmęczonym głosem nie mając siły ruszać się z łóżka.
- A może, może nam się udało? - Zapytał, a ja nawet i tym niw pomyślałem, tak długo się staraliśmy, że teraz już niedowierzaniem w to, że mogło się udać.
- Nie wiem, to musiałaby sprawdzić Lailah - Wyznałem, wiedząc, że tylko ona była w stanie to sprawdzić.
- W takim razie po nią pójdę - Nim zdążyłem zareagować, mojego męża już nie było, w sypialni, a więc musiałem czekać, czekać aż wróci z panią jeziora do domu.
Nim się obejrzałem, Sorey był już z powrotem w domu, prowadząc za sobą panią jeziora która witając się ze mną, zabrała się do porządnego badania, sprawdzając, jak się czuje i co mi dolega.
- Gratuluję, za kilka miesięcy na świecie pojawią się wam bliźniaki - Powiedziała, a mi zrobi się słabo na samą o tym myśl. Co prawda cieszyłem się, ale byłem w szoku bo jeszcze nigdy nam się to nie zdążyło.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz