piątek, 7 lipca 2023

Od Soreya CD Mikleo

 Nie za bardzo chciałem, by Miki wracał do pracy. Może i fizycznie nie jest z nim najgorzej, no ale psychicznie chyba troszkę odstaje od reszty. Co jak co, ale gadanie do swojego wymyślonego kolegi nie jest normalne, i boję się, że ludzie mogliby to podłapać i się z niego śmiać. Nie do końca wiem, czy Miki potrafiłby znieść te wszystkie śmiechy. Miałem jakieś mętne wspomnienie tego, że moja Owieczka już kiedyś poddała się jakimś plotkom, i nie skończyło się to dobrze. Nie do końca wiedziałem, co się wtedy działo, jaka to była plotka i jak to się skończyło, nie wiedziałem. Takich wspomnień, które bardziej były bardziej niewyraźnym echem niż właściwym wspomnieniem, w mojej głowie było mnóstwo. A Miki nie o wszystkim mi opowiedział, czego też nie potrafiłem zrozumieć, no ale też moje namowy nic nie dały i zostałem sam z wieloma znakami zapytania. Miałem cichutką nadzieję, że może kiedyś Miki mi opowie o tym wszystkim czego nie wiem. 
- Nie wiem, czy to taki dobry pomysł. Nadal jeszcze rozmawiasz ze swoim wymyślonym przyjacielem i jeżeli ktoś to przyuważy, zwłaszcza te puste pielęgniarki... – zacząłem, jak zwykle przejmując się przyszłością, czym Miki się nie zwykł przejmować. Albo przynajmniej nie w tak wielkim stopniu, jak ja. Zawsze tak miałem? Nie byłem pewien. Nie miałem pełnego obrazu siebie z poprzedniego życia, więc czasem trudno mi było stwierdzić, czy się zmieniłem, czy też nie. 
- Nie rozmawiam z żadnym wymyślonym przyjacielem, tylko ze sobą, bo nikt mnie nie zrozumie lepiej niż ja sam, to po pierwsze. Po drugie głupi nie jestem, by mówić do siebie przy ludziach, więc o to możesz by spokojny. I po trzecie, masz dzisiaj spać ze mną w sypialni, a nie jak dzisiaj w salonie. Nie po to mamy takie wygodne łóżko, by teraz z niego nie korzystać – i po tych słowach już wiedziałem, że go do niczego nie przekonam i Miki postanowił swoje. Chyba nie będę miał innego wyjścia, jak tylko z powrotem pozwolić mu pracować... ale jak tylko dowiem się, że ktoś się z niego naśmiewa, nie daruję mu tego. 
- Przecież z niego korzystamy. Zwłaszcza ty. Cały dzień padało, i zostawiłem otwarte okno, więc powinno być tam dla ciebie cudownie chłodno... – mówiłem, chcąc mu delikatnie zasugerować, że dla niego jest tam dobrze, podczas kiedy dla mnie już nie i dlatego znów zamierzam spać na kanapie. 
- Więc zamknę okno. I czekam na ciebie – zagroził mi, kierując się na górę. Nawet jeżeli teraz zamknie okno, to dla mnie i tak będzie tam za zimno... może jak się porządnie opatulę kołdrą, to jakoś to przetrwam. A jak nie, to będę chory, i Miki może nie pójdzie do pracy, tylko zostanie i będzie się mną opiekował. Też profit. 
Posprzątałem w kuchni, nałożyłem kociakom i psu jedzenie na noc, zmieniłem wodę w miseczkach i dopiero wtedy poszedłem za Mikim do sypialni. Dobry Boże, jak tam było zimno. Poczułem, jak dostaję gęsiej skórki i od razu chciałem stąd wyjść. Najpewniej bym to zrobił, no ale poczułem na sobie naglący wzrok Mikleo i już wiedziałem, że nie miałem wyboru. Z miną zbitego psa wszedłem głębiej do pokoju i zaraz zanurkowałem pod kołdrę, opatulając siebie oraz Mikleo bardzo, ale to szczelnie. Jak mam leżeć w tej chłodnicy, to Miki musi być cieplejszy. Już zacząłem tęsknić za słońcem i ciepłą pogodą, a to był dopiero jeden taki chłodniejszy dzień. Nie wiem, jak ja jesień przeżyję, a co dopiero zimę. 
- Zimno – bąknąłem, trzęsąc się pod kołdrą. Nie spodziewałem się, ze będę tutaj dzisiaj spać, wedle moich planów miałem przenieść tu śpiącego Mikleo z kanapy...

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz