Westchnąłem cicho, słysząc jego małą groźbę, która postanowiłem wsiąść na poważnie, aby nie kombinował, próbując dostać się do szpitala.
- Obiecuję - Powiedziałem to dla świętego spokoju, mimo wszystko nie wiedząc, czy aby na pewno uda mi się wrócić do domu tak wcześnie jakbym tego chciał.
- Jesteś pewien? - Zapytał, zmęczonym głosem.
- Tak, ale teraz muszę już uciekać, zobaczymy się spóźniej - Szepnąłem, całując go w usta, nim wyszedłem z domu, pozostawiając go samego ze zwierzakami, które jeszcze przed wyjściem nakarmiłem, aby i mój mąż nie musiał tego robić.
W pracy miałem znów mnóstwo pracy, pacjentów było jeszcze więcej niż wczoraj, a to powodowało, że miałem pełne ręce pracy, znów nie mogąc wyjść punktualnie do domu, mimo że bardzo tego chciałem.
Do domu wracałem jeszcze później niż dnia poprzedniego, mimo że obiecałem mężowi, że będę wcześniej, niestety nie byłem w stanie, coraz więcej ludzi chorowało, a my zdrowi musieliśmy siedzieć dłużej w pracy, aby im wszystkim pomóc.
Zmęczony wróciłem do domu nad ranem, padając na twarz, dostając wolne na jeden dzień, informując również o tym, że Sorey przez jakiś czas nie będzie mógł chodzić do pracy, co zostało zrozumiane przez ordynatora, który nie miał nic przeciwko temu, rozumiejąc, jakie są teraz czasy i jak wiele osób chorowało.
- Okłamałeś mnie - Usłyszałem gdy tylko wróciłem do domu, wchodząc do sypialni, gdzie chciałem położyć się na miękkim łóżku i pójść spać.
- Przepraszam Sorey, ale nie dało się wyjść wcześniej, mieliśmy zbyt dużo pracy z powodu braku obsady - Powiedziałem, zmęczonym głosem zdejmując z ciała ubrania, idąc prosto do łóżka, nie mając nawet siły do pracy.
- Rozumiem, w takim razie będę szedł do pracy z tobą - Stwierdził hardo, nie chcąc, abym się mu sprzeciwił.
- Porozmawiamy o tym później - Poprosiłem, nie mając już siły do rozmowy, po tylu godzinach chciałem tylko spać, dlatego od razu po spotkaniu się z poduszką odleciałem zmęczony.
Obudziłem się późnym popołudniem, tego samego dnia dostrzegając męża, który mocno się do mnie przytulał, wciąż śpiąc, mój biedaczek oby tylko ta zima minęła jak najszybciej, bo jeśli tak się nie stanie mój biedaczek będzie jeszcze długo się męczył, a tego przecież dla niego nie chciałem.
Mimo tak długiej ilości snu wciąż czułem się zmęczony, z powodu czego nie chciało mi się wstać z łóżka, a musiałem, ktoś w końcu musiał nakarmić zwierzaki, które na pewno były głodne.
Myśląc o nich, wstałem z łóżka, aby założyć na ramiona koszulę męża, wychodząc z naszej sypialni, idąc do zwierzaków, które od razu nakarmiłem, spędzając z nim kilka minut, nim poszedłem do łazienki, aby wykąpać się po pracy, zajmując się trochę sobą, nim zmów musiałem zacząć myśleć o innych.
Po kąpieli poszedłem do kuchni, gdzie chciałem, przygotowując mężowi, gorącą czekoladę, która się nam już skończył, no i to oznaczało, że musiałem iść na zakupy, aby kupić gorącą czekoladę i karmę dla zwierząt.
Nie myśląc za wiele, poszedłem się przebrać, zakładając do męża, który wciąż spał, rozpaliłem w kominku, aby było mu ciepło, odpuszczając sypialnie, a później dom idąc ja zakupy, aby uzupełnić braki w domu.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz