Kiedy otworzyłem oczy szybko zdałem sobie sprawę, że Mikleo już nie ma obok mnie, tylko jest w pracy. To mi się nie spodobało, no ale co ja miałem zrobić? Miki pracy nie porzuci, a ja w takie pory roku lepiej, bym nie zabierał się za żadną pracę, tylko skupił się na przeżyciu tej zimy i nabraniu odporności, jak to Lailah mi mówiła. Czysto teoretycznie umrzeć z powodu zimna, ale pani jeziora uspokoiła mnie mówiąc, że w tym klimacie nic mi takiego nie grozi, bo tu nie jest tak zimno. Naprawdę musi być zahartowana, skoro uważa, że tu nie jest tak zimno. Czasem są tak chłodne noce, że sobie nie wyobrażam, jak okropna musi być zima.
Podniosłem się do siadu i zauważyłem, że ogień już oczywiście dogasał, ale w koszyczku obok kominka była nowa porcja drewna. Moja kochana Owieczka naprawdę pomyślała o wszystkim... miło z jego strony, ale jak dla mnie trochę niepotrzebnie. Nie chciałem palić w ciągu dnia. Będzie tu nieco chłodniej, owszem, ale ja do wieczora wytrzymam w tak chłodnym domu, a nie chciałbym, by było tu za gorąco. Miki wtedy nie będzie się dobrze czuł, a już i tak poświęca się dla mnie, paląc w kominku wieczorem i rano, zanim wychodzi do pracy. A skoro on się dla mnie poświęca, to i ja się dla niego poświęcę. Zresztą, dzisiaj nie chcę za długo w domu siedzieć. Zmarzłem wczoraj trochę na dworze, owszem, i najchętniej cały dzień spędziłbym pod kołdrą i przy rozpalonym kominku... no ale mam pracę tam na zewnątrz i muszę ją wykonać. Znaczy, nie muszę, ale chcę. Miki i tak ma dużo na głowie, muszę go odciążyć, póki jako tako się trzymam. A już w kościach czuję, że jeżeli szybko nie wyjdzie słoneczko, to może być ze mną źle.
Mimo niechęci wstałem z łóżka i zabrałem się za ogarnianie siebie, a było co ogarniać. Najpierw oczywiście musiałem się ubrać, a później zająć się swoimi włosami. Kiedy zobaczyłem, w jakim stanie były moje włosy, trochę się załamałem. To tak, jakbym nic z nimi nie robił przez kilka dni... i jak się nad tym zastanowiłem, to faktycznie, nie za bardzo się nad nimi ostatnio skupiłem. Czasem może przeczesałem je ręką, bo kosmyki wpadały mi do oczu, i w sumie to wszystko. Odkąd jest zimno i niefajnie na dworze, nie mam za bardzo ochoty na pilnowanie tego, jak się prezentuję. Ciekawe, jak wczoraj musiałem wyglądać, kiedy przez wilgoć kosmyki musiały mi się wywijać. Pewnie musiałem wyglądać komicznie. Zacząłem więc rozczesywać włosy i prowizorycznie związałem je w jakiegoś bardzo przeciętnego i niechlujnie wyglądającego kucyka. Wyglądałem troszkę dziwnie, owszem, no ale musiałem to zrobić, bo mnie te kosmyki trochę już zaczęły irytować. Podziwiam Mikiego, że on tak potrafi chodzić w długich włosach, i jeszcze takiej długiej grzywce. Ja ledwo daję radę.
Zszedłem więc na dół, przygotowałem zwierzakom jedzonko, a sobie coś ciepłego do picia. I zanim wyszedłem zabrać się za te liście, trochę czasu minęło... jeszcze tylko godzinka i Miki wróci. Może uda mi się ogarnąć nasz trawnik nim wróci? Dopiero miałby niespodziankę... i z taką pozytywną myślą wyszedłem na ten brzydki, szary dwór. Aż mnie ciary przeszły. Myślałem, że to w domu jest zimno, ale teraz zmieniam zdanie, w domku jest ciepło, no ale tam będę mógł wrócić dopiero, jak już wszystkie liście zgrabię na kupkę.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz