Musiałem się nad tym poważnie zastanowić, aby później tego nie żałował, bo jeśli teraz zaczniemy się starać i dziecko przyjdzie na świat zimą, obawiam się, co będzie dalej, po porodzie będę bardzo zmęczony, a wtedy naprawdę będę potrzebował jego pomocy, dlatego nie chce, aby wyszło tak, że nam opiekować się nim i dzieckiem, bo na to nie będę miał siły.
- To może zróbmy tak, zanim zaczniemy już starać się o dziecko, nadróbmy ten stracony czas, a potem gdy już będziemy całkowicie zaspokojeni, postaramy się o dziecko. Myślę, że wtedy to będzie najlepszy na to moment - Zaproponował, chcąc jeszcze przed całkowitą przemianą poczuć go całego, nie myśląc o dziecku, póki oboje nie będziemy zaspokojeni.
- W takim razie zacznijmy jak najszybciej - Gdy to powiedział, porwał mnie w ramiona, niosąc do łóżka, jak księcia delikatnie na nim kładąc.
Zabierając się, do pieszczenie mojego ciała, wydostając z moich ust jęki, które jeszcze bardziej zachęcały mojego męża do działa.
Sorey naprawdę dobrze się mną zajął, zaspakajając mnie, jak i siebie w całości, doprowadzając kilka razy do szaleństwa, nie chcąc, aby mi czegoś było brak.
Mój ukochany mąż zajmował się mną przez kilka dni, prawie że nie wychodząc z łóżka, i tego właśnie było mi trzeba, potrzebowałem się wyszaleć, a i on nie narzekał. Całą zimę w ogóle się nie kochaliśmy, dlatego tak dużo mieliśmy do nadrobienia.
- Jesteś uszczęśliwiony? - Zapytał, gdy leżeliśmy w łóżku po jednym z naszych bardziej pikantnych chwil.
- Tak, przy tobie zawsze byłem szczęśliwy - Wymruczałem, uśmiechając się do niego ciepło.
- To może to już dobry czas, aby starać się o dziecko - Powiedział, nie odpuszczając sobie tego tematu i to nie tak, że nie chce dziecka, bo chce i to bardzo chcę, ale trochę się martwię o to, czy damy radę.
- A co jeśli nie dasz rady funkcjonować w zimie? - Zapytałem, naprawdę tym faktem zmartwiony.
- O mnie się nie martw owieczko. Obiecuję, że zrobię wszystko, aby się zająć tobą i dzieckiem - Zapewnił mnie, całując usta, głaszcząc po policzku.
- Dobrze, jeśli tak stawiasz sprawę, ale jeśli się zimę powiesz mi, że nie dasz rady, uduszę cię - Oczywiście żartowałem, nie zrobię mu krzywdy, nie będę miał tylko czasu, aby się nim opiekować bo mając dziecko, nie będę miał już czasu opieki się mężem.
- Czyli się zgadzasz? - Zapytał, z nadzieją w głosie i rubinowych oczach.
- Tak, zgadzam się - Powtórzyłem mu, uśmiechając się do niego delikatnie.
Sorey słysząc te słowa, mocno się do mnie przytulił, całując mnie w usta.
- Tak strasznie się cieszę, to co zaczynamy już od razu? - Zapytał, gotowy do działania, gdy ja nawet jeszcze nie przybrałem kobiecej formy, a bez tego nie będziemy w stanie spłodzić dziecka.
- Spokojnie Sorey, jeszcze nie przybrałem kobiecej formy - Przypominałem mu, poprawiając się na łóżku, kładąc dłoń na jego klatkę piersiową.
- To może zaczniesz od razu - Powiedział, a ja znów cicho się zaśmiałem, kręcąc z rozbawieniem głową.
- Już teraz? Może dajmy sobie dziś z tym spokój, zaczniemy od jutra dobrze? - Poprosiłem, dziś chcąc ostatni dzień spędzić z mężem jako ja bez damskich dodatków.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz