Martwiłem się o niego i nie wiedziałem co zrobić, aby mu się polepszyło, ogień nie działał a co zrobić zamiast niego? Sam już nie wiedziałem. Postanowiłem więc położyć się przy nim, aby ogrzać go własnym ciałem o ile w ogóle było to możliwe.
- A teraz jest ci lepiej? - Zapytałem, patrząc na niego zmartwiony tym jego stanem, martwiąc się o to, co z nim się wydarzy, jeśli nie trafimy do domu w odpowiednim czasie. A wszystko to dlatego, że jest głupi i chciał się popisać. Tym jednak zajmiemy się później, gdy już dojdziemy do domu, a na razie muszę go grzać własnym ciałem.
- Tak, jest mi już lepiej, jesteś taki cieplutki - Wymruczał, zadowolony nim znów odpłynął zmęczony i zmarznięty.
- Tak jestem ciepły - Westchnąłem cicho, kręcąc głową z niedowierzaniem jak dziwaczna była jego odczuwanie temperatury mojego ciała, ja byłem zimny a on mimo to czół ciepło bijące ode mnie, dziwny z niego anioł..
Reszta dni wyglądało tak samo, Sorey budził się cały zmarznięty i zmęczony, a ja bez narzekania pomagałem mu dojść do domu, wielokrotnie przewracając się z nim na ziemię, nie będąc w stanie go utrzymać, sam nie wiele mi pomagał, dla tego tak ciężko było mi się poruszać tym bardziej z nim na ramieniu.
Na szczęście po kilku bardzo długich i jeszcze bardziej męczących dniach dotarliśmy do domu, gdzie od razu zabrałem męża do wanny, pomagając mu się rozebrać i wejścia do cieplej a wręcz gorącej wody pozostawiając go w bali samego. Wiedząc, że sobie poradzi, samemu idąc do sypialni, aby móc ją przygotować do jego przyjścia. Kominem od razu został rozpalony, najcieplejszy sweterek wyciągnięty, a i pościel zmieniłem, nim do niego wróciłem.
- Chcesz jeszcze w wodzie poleżeć? - Dopytałem, kładąc jego ciepłe ubrania na fotelu, zerkając na to, jak wygląda i jak się czuje.
- Nie, już nie chce to i tak nic nie da, chce do łóżka do ciebie - Powiedział, brzmiąc tak, jakby miał się zaraz rozpłakać, a tego bym akurat nie chciał.
- No dobrze, już dobrze chodź do mnie, już ci pomogę, przebierzesz się i położymy się obok siebie - Obiecałem, podając mu ręcznik, którym od razu się opatulił, porządnie osuszając swoje ciało, zakładając ubrania, które mu podałem. I takim o to sposobem udało mi się dość szybko zaprowadzić go do łóżka, gdzie położyłem na nim, okrywając jeszcze kołderką.
- Zrobię ci gorącą czekoladę, może rozgrzejesz się od środka - Poinformowałem go, nim wyszedłem z naszej sypialni, robią to, co mu obiecałem, wracając do niego, naturalne najszybciej jak się tylko dało.
- Proszę pij - Mówiłem spokojnie, ciesząc się z tego naszego powrotu do domu, mimo to wciąż będąc na niego złym, gdyby nie on i jego głupota do niczego by nie doszło, a tak prawie tam umarł, powodując u mnie stres i nerwy padając na genialny pomysł ucieczki z domu.
- Położysz się ze mną? - Zapytał, robiąc przy tym minę zbitego psa, pragnąc mojego towarzystwa, z czego nawet bym się cieszył, gdyby nie to, że wciąż jestem na niego złym.
- Później dobrze? Teraz muszę zająć się zwierzakami, domem, a nawet samym sobą - Wyznałem zgodnie z prawdą, mając co robić, gdy on miał odpoczywać.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz