niedziela, 30 lipca 2023

Od Mikleo CD Soreya

Zadowolony od razu zabrałem się za jedzenie, nie mogąc się oprzeć tym pysznością, które tak bardzo mi smakowały.
Muszę przyznać, że mimo mojej pomocy obiad smakował mi jak żaden inny przez niego zrobiony.
- I jak? - Zapytał, przyglądając mi się z uwagą i lękiem w oczach, tak jakby od mojej opinii zależało całe jego życie.
- Dobre, naprawdę dobre - Przyznałem, uśmiechając się przy tym łagodnie..
- Cieszę się - Zadowolony zabrał talerz po jedzeniu, całując mnie w czoło, idąc do zlewu, myjąc talerze..
W tym czasie ja wstałem od stołu, musząc się o niego oprzeć, aby nie przewróci na ziemię. Wygląda na to, że mój organizm miał już na dziś dosyć atrakcji.
Sorey widząc, że jestem słaby, wziął mnie na ręce, mimo że nie musiał, bo sam bym się po schodach przeszedł, a zamiast tego trafiłem do łóżka, na rękach męża wtulając się w poduszkę.
Sorey głaskał mnie przez chwilę po głowie, nim odpłynąłem do krainy snów.

Całymi dniami spałem, jadłem lub spacerowałem po dworze, czekając aż mój mąż wróci do domu, czy się bez niego nudziłem? Trochę tak zawsze lepiej, gdy ukochana osoba jest blisko, ale i bez niego też potrafiłem sobie radzić.
Najgorsze były poranki, gdy wymiotowałem, męcząc się już po samym poranku z powodu czego reszta dnia była dla mnie męcząca.
Musiałem więcej leżeć, aby w ogóle muc przeżyć cały dzień.
Mimo że to dopiero czwarty miesiąc mój brzuch był dobrze widoczny, co przy dwóch poprzednich ciążach było niemożliwe, ponieważ dzieci były małe, a ta dwójka coś czuję, będzie dosyć spora.
Czekając na męża, siadałem na kanapie, nie mogąc doczekać się jego powrotu do domu, które były różne, ran wracał po ośmiu godzinach, innym razem nawet po dwunastu, a to nie specjalnie mi się podobało, chciałem naprawdę, aby on był przy mnie przez cały czas, mimo że nie mogłem tego od niej oczekiwać, pracował dla nas, dla naszych dzieci, której za kilka miesięcy pojawią się na tym świecie.
- Sorey - Zawołałem, gdy tylko mój mąż wszedł do domu zmęczony i obolały.
- Cześć owieczko jak się czujecie? - Zapytał, kładąc mi dłoń na brzuchu, delikatnie go głaszcząc.
- Dobrze się czuje - Przyznałem zgodnie z prawdą, uśmiechając się do męża, idąc za nim do kuchni, zaglądając do torb które były pełne słodkości. - Czekolada - Zawołałem z radością w głosie, otwierając czekoladę, którą zacząłem jeść. - Pyszne - Wyznałem, zgodnie z prawdą oblizując usta, ciesząc się jej pysznym smakiem.
- Cieszę się, że ci smakuje - Wyszeptał, podchodząc do mnie, aby się przytulić i pogłaskać po brzuszku klękając przed nim, aby go ucałować, witając się z maluszka.
- Chciałbym już wiedzieć jakiej płci są maluszki - Wyznał, gdy położyłem dłoń na jego głowę, delikatnie ją głaszcząc.
- Wiesz, myślę, że chyba już można by się tego dowiedzieć - Wyznałem, kojarząc, że poprzednie ciąże właśnie w tym okresie dowiadywaliśmy się jakiej płci jest nasze dziecko.
Sorey słysząc moje słowa, wstał energicznie z kolan, patrząc na mnie z szerokim uśmiechem na ustach.
- W takim razie musimy pójść do Lailah i dowiedzieć się jaką płeć mają nasze dzieci - Powiedział, co wywołało uśmiech na mojej twarzy.
- Sorey spokojnie, Lailah powiedziała, że przyjdzie do nas, gdy przyjdzie na to czas - Przypomniałem mu, całując go w czoło. - Musisz być cierpliwy - Dodałem, nie przestając się do niego delikatnie uśmiechać.

<Pasterzyku? C;>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz