Zastanowiłem się przez chwilę czy mój mąż powiedział coś głupszego niż zazwyczaj? No nie, głupszego na pewno nie..
- Nie powiedziałeś niczego, co byłoby aż nadzbyt głupie - Powiedziałem zgodnie z prawdą, podnosząc się do siadu, czując ten okropny ból pleców towarzyszujący mi każde dnia, gdy tylko podniosę się z łóżka.
- Dzięki Bogu - Odetchnął, kładąc mi dłonie na plecy, zaczynając je masować, co przyznać musiałem, było naprawdę przyjemne i pomocne w tej chwili.
Zadowolony aż zamknąłem oczy, aby oddać się całkowicie przyjemności, która prędzej czy później musiała się zakończyć a szkoda, bo chętnie bym sobie pozwolił na więcej przyjemności, ale co zrobić jak nic nie zrobię.
- Dziękuję kochanie - Cmoknąłem go w policzek, wstając powoli z łóżka, trzymając się za kręgosłup, cicho wzdychając.
- Może lepiej się połóż co? Nie ma potrzeby wstawać - Powiedział, co spowodowało skrzywienie malujące się na mojej twarzy.
- Nie mogę niedobrze mi - Przyznałem, kładąc dłoń na klatce piersiowej, przełykając z trudem ślinę.
- Chcesz iść do toalety? - Zapytał, zmartwiony kładąc mi dłoń na plecach, delikatnie je głaskając.
- Nie, nie chce - Odparłem, biorąc kilka głębokich wdechów, trochę się uspokajając. - Już mi lepiej - Przyznałem, przytulając się do mojego męża.
- To dobrze, chcesz coś zjeść? - Zapytał, całując mnie w czubek głowy, głaszcząc po plecach.
- Nie, nie jestem głodny - Przyznałem, naprawdę nie mając ochoty na jedzenie, wiedząc, że jeśli teraz coś zjem, naprawdę zwymiotuję, a tego przecież nie chce, już i tak moje ciało jest poszkodowane tym ciągłym wymiarowaniem.
- Naprawdę? Powinieneś coś zjeść, nie możesz chodzić głodny - Powiedział zmartwiony, nie przestając mnie przytulać do siebie.
- Wiem Sorey, ale nie teraz, teraz nie mam ochoty jeść, jeśli zjem, zwymiotuję, a tego nie chcemy prawda? - Przyznałem zgodnie z prawdą zmęczony samym mówieniem, mój panie jak ciężko jest znieść dwojga maluchów, które kocham, ale męczą mnie jak nic i nikt inny w tej chwili...
- Dobrze, dam ci spokój przynajmniej na te chwilę - Dał mi spokój, nie zmuszając mnie do jedzenia, dając mi odetchnąć. - A wiesz, może wrócimy do tematu dzieci? - Na to pytanie zmarszczyłem brwi, przyglądając mu się uważnie, jak to? Nie rozmawialiśmy wczoraj o tematach dzieci i ich imion? Byłem pewien, że tak właśnie było a temat ten mamy za sobą.
- A nie rozmawialiśmy o tym wczoraj? - Podpytałem, patrząc w jego oczy.
- Tak, ale imiona, które wymyśliliśmy, były słabe - Stwierdził, a mnie nagle olśniło no tak, w sumie o tym rozmawialiśmy, nasze pomysły na imiona były słabe, chociaż i te, na które teraz wpadłem, wcale nie były lepsze, chociaż myślę, że i tak są całkiem ładne.
- Masz rację - Zgodziłem się, odsuwając się od męża, patrząc na niego z uśmiechem na ustach. - Mam pomysł, tylko nie wiem, czy te imiona będą ci się podobać - Stwierdziłem szczerze, nie będąc pewnym czy aby na pewno imiona, które wymyśliłem, będą podobać się mojemu mężowi.
- Powiedz proszę, chcę je usłyszeć.
- No dobrze to może Haru i Hana? - Zapytałem, zaciekawiony jego opinął na temat imion.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz