Nadal nie widziałem w tym żadnej swojej winy. Co więcej, byłem zaskoczony w ten negatywny sposób, że w przeciągu tak krótkiego czasu już tak dobrze się poznali. I to, że ma narzeczoną, nie musi o niczym świadczyć. Różni ludzie na świecie są i jakimś dziwnym trafem wokół mojego męża kręcą się ludzie, którzy z reguły chcą go jakoś wykorzystać w ten czy inny sposób. A jako, że mój Miki jest piękny, to przyciąga równie pięknych ludzi. Jestem tu dla niego, mnie może prosić o pomoc, nie obcych ludzi.
Niezadowolony i zły przekręciłem się na bok, wpatrując się w tańczące płomienie. Zmęczenie trochę mnie opuściło i jakoś tak źle się czułem bez Mikleo. Może i byłem na niego zły, i obrażony za to, że nie zauważył mojej pracy, która w tej pogodzie była dla mnie pewnym wyzwaniem, ale nie chciałem iść spać bez Mikleo. To mój mąż. I ma spać ze mną. Pomimo zimna, jakie czułem poza kołdrą, i bólu mięśni, który nawet nie wiem, skąd się pojawił, wstałem z łóżka w poszukiwaniu mojego męża. Znalazłem go na dole, skulonego pod cienkim kocem. Przepraszam bardzo, ale co on robił na kanapie? Kanapa jest moim alternatywnym miejscem do spania. A on ma sypiać na łóżku. Po co jest to łóżko, jak nie dla niego? Mimo swojego osłabienia podszedłem do niego i ignorując jego ignorowanie mnie, wziąłem go na ręce.
- Sorey! – powiedział oburzony, kiedy znalazł się w moich ramionach. Niespecjalnie się tym przejąłem, a bardziej skupiłem się na tym, by go nie upuścić. Czemu on nagle stał się ciężki? A może to ja tak osłabłem? Głupia pogoda. Mam już jej serdecznie dosyć. I tego Yuty też. Pojawił się znikąd, namieszał, i zniknął znów. I niech już się więcej nie pojawia. – Puść mnie, ja nie chcę.
- Od spania na kanapie będą cię plecy boleć – burknąłem, kładąc go najdelikatniej jak tylko mogłem na mięciutkim materacu. Starałem się także zachować jak najspokojniejszy oddech, by nie zobaczył, że mnie to zmęczyło. Przecież to jest wstyd, że się zmęczyłem samym wnoszeniem Mikleo na górę, kiedy on jest leciutki jak piórko. Może nie powinienem się dziwić, że patrzy się za innymi chłopakami, kiedy ja jestem taki słaby...
Kiedy już Miki leżał w łóżku, ja położyłem się po drugiej stronie łóżka, odwróciłem się plecami do mężą, opatuliłem kołdrą najszczelniej, jak tylko mogłem i zamknąłem oczy mając nadzieję, że szybko zasnę. Wziąłem dla siebie całą kołdrę, ale nie sądziłem, by Miki miał mi to za złe. Normalnie oczywiście opatuliłbym także Mikleo, no ale coś mi się wydawało, że on tego nie chciał. Poza tym, gdyby był okryty kołdrą, byłoby mu na pewno za gorąco, a jak już koniecznie musi się czymś okryć to ma cieniutki koc. Trochę też żałowałem, że nie mogłem się do niego przytulić. Niby jest obok, a mam wrażenie, że jest strasznie daleko. No i jeszcze cały dzień praktycznie go nie widziałem, a jak go zobaczyłem, to w towarzystwie jakiegoś faceta. Dzisiejszy dzień był naprawdę paskudny i chciałem, by się jak najszybciej skończył, ale jak na złość nie mogłem zasnąć. Tak sobie leżałem skulony pod kołdrą i drżałem z zimna, uporczywie nie mogąc zaznać spokoju.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz