Miałem cichą nadzieję, że mój ukochany Sorey nie wpadnie na żaden głupi pomysł, chciałem po pracy wrócić do całego o zdrowego męża, wtulając się w jego ciało, tylko tego było mi po pracy trzeba, chociaż i teraz najchętniej wróciłbym do domu, wtulając się w jego ciało, niestety musiałem wrócić do pracy i dobrze o tym wiedziałem, czy mi się podobało, czy nie musiałem pracować, aby pomóc naszym dzieciom w ich marzeniach, jak i dla tego maleństwa, które kiedyś się pojawi, bo jeśli tak idziemy logiką mojego męża, to wszystko, co tylko się da, kupimy nowe dla maleństwa, bo przecież, po co używać te stare i brzydkie, no i w sumie to ma rację, my kupiliśmy sobie nowe rzeczy to i kiedyś dziecku by wypadało, na szczecie to jeszcze nie teraz w końcu przyjdzie do tego odpowiedni czas, abyśmy postarali się o dziecko.
Dzień w szpitalu po tak długiej przerwie wcale nie był taki prosty, byłem zmęczony tymi zadaniami i chociaż nie narzekałem, bardzo chciałem, dużo spadło na moje barki, a z tego powodu trochę ciężko zakończył się dla mnie dzień w pracy.
Musiałem zdecydowanie na nowo się przestawić na to, co się tam dzieje, na to ile znów pracy mnie czeka i jak ciężko może być każdego następnego dnia.
Mimo tego ciężkiego dnia do domu wróciłem w całkiem dobrym nastroju, którego nikt nie mógł mi popsuć.
Po wejściu do domu i zdjęty butów od razu musiałem podejść do łazienki, aby się umyć, lubiłem swoją pracę, ale zapach na moim ciele przypominał śmierć, a tego czuć nie chciałem już nigdy. Ciekawe sobie zajęcie wybrałem, gdy przeszkadza mi śmierć, może gdybym nadawał się do czegoś innego, byłoby mi prościej, a tak cieszę się z tego, co mam.
Po wyjściu z łazienki poszedłem do sypialni, gdzie mój ukochany spał otulony szczelnie kocem, mój panie czego on sobie kominka nie rozpalił? Cicho wzdychając, wyszedłem z pokoju, a następnie z domu, aby pójść, po drewno, którego swoją drogą zaczęło brakować, musimy przygotować się na przyjście zimy, w końcu bez drewna nawet w domu będzie mu zimno, jak dobrze, że chociaż ja z nas dwóch o tym myślę.
Naturalnie wracając do domu, rozpaliłem ognisko w kominku, kładąc się obok męża, cały ciepły specjalnie dla niego myjąc się w ciepłej wodzie, już zdecydowanie wolałem się przemęczyć niż pozwolić mu zachorować.
- Miki? - Usłyszałem zaspany głos męża, do którego od razu się uśmiechnąłem.
- Tak kotku to ja - Wyszeptałem, całując go w nosek, nie przestając się szczerze uśmiechać, jak dobrze, że znów go mam, mogę patrzeć na niego i przytulać się do niego, czego więcej byłoby mi trzeba.
- Jesteś strasznie ciepły - Od razu zauważył, wtulając się w moje ciało, gdy om był sporo chłodniejszy.
- Wiem o tym, za to ty jesteś chłodny, dlaczego nie wstałeś po drewno do kominka? Przecież byłoby ci dużo cieplej - Zauważyłem, nie rozumiejąc jego podejścia, jest mu zimno, ale nie robi nic, aby to zmienić.
- Nie miałem siły - Gdy to powiedział, kiwnąłem ze zmartwieniem głową, no dobrze w takim razie jeszcze przed pracą będę musiał przygotowywać mu drewno w kominku, aby było mu ciepło.
- A jak się czujesz? - Dopytałem, grzejąc go swoim ciałem, gdy on chłodził mnie swoim.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz